Totentanz (PL) : Zimny Dom
Lyrics
1. PARANOJA
Nic nie stało się od wieczora
Nawet jakoś smutno padał deszcz
Świt nie wniesie pewnie nic nowego
Chyba znowu muszę napić się
Masz na imię moja Paranoja
Masz na imię moje Przeznaczenie
Masz na imię moja Paranoja
Masz na imię Lęk
Nic nie stało się od wieczora
Nawet jakoś nudno leciał czas
Świt nie wniesie pewnie nic nowego
Chyba znowu muszę napić się
Masz na imię moja Paranoja
Masz na imię moje Przeznaczenie
Masz na imię moja Paranoja
Masz na imię Lęk
2. DAJĘ MNIEJ
W zaparowanym małym świecie my
Niczym zbiegowie których szuka czas
Zmieniamy miejsca żeby zgubić trop, nasze ślady
Nie myśląc ile każde szczęście trwa
Z dala od hałasów czasem obok tych co wiecznie spią
Obok nienawiści znieczulicy głupich spojrzeń trosk
Zabija mnie ten stan, zatruwa dzień
Tak chciałbym więcej dać a daje mniej
Zabija mnie ten stan, zatruwa dzień
Tak chciałbym więcej dać a daje mniej
No bo kto inny niż sam wielki Bóg
Rozdawał karty żeby potem kpić
Parasol mostów który chował śmiech przed obcymi
Niech będzie tylko świadkiem naszych prawd
I choć czasem więcej złego niż dobrego mieszka w nas
Warto nie żałować każdej chwili choć wiem że i tak
Zabija mnie ten stan, zatruwa dzień
Tak chciałbym więcej dać a daje mniej
Zabija mnie ten stan, zatruwa dzień
Tak chciałbym więcej dać a daje mniej.
3. MARIONETKA
Niewiarygodnie przyspieszyło nagle krótkie życie
Nie zwalnia tempa chociaż miało na to kiedyś czas
Ja jak marionetka której życie jakiś marny aktor dał
Choć z widowni słychać głupie śmiechy
W nieporadnym tańcu gonię jego pęd
A kiedy zgasną po nas kiedyś wszystkie światła
Spadnie kurtyna i w teatrze nie zostanie nikt
Ja jak marionetka którą marny aktor rzucił teraz w kąt
Zaplątany w swoje długie sznury
Niepotrzebne porzucone coś
Nawet jeśli ktoś mnie zapamięta
Wspomni kukłę która byłem tyle lat
Czasem książę czasem nagi żebrak
Ale nigdy, nigdy nie wolny.
4. GORZKIE SŁOWA
Moją długa ścieżką co przecina świat
Zakreśliłem koło
Gubiąc prawdy ślad
Nigdy nie dawałem
Nic nie chciałem brać
Postawiłem wszystko na ten jeden raz
Spalałem się za każdy fałsz
Wstydziłem się za każdy dzień
Żyłem dobrym życiem dla samego siebie
Stałem się z motyla ludzkim namiestnikiem
Tylko sobie ślepo zaufałem głupi
Skłonny mówić wszystko żeby nie być drugim
Spalałem się za każdy fałsz
Wstydziłem się za każdy dzień
Szukam pośród rzeczy w zakurzonej skrzyni
Kilku fotografii z tymi którzy byli
Byłem sobie wrogiem byłem własnym końcem
Sam się wychowałem sam okłamywałem
Spalałem się za każdy fałsz
Wstydziłem się za każdy dzień
Spalałem się, Spalałem się Tysiącem kłamstw
Tyle długich mostów
Tyle brudnych grzechów
Tyle pięknych marzeń
Podzieliło nas
Tyle pustych gestów
Tyle samo pytań
Tyle wielkich znaczeń
Dzieli nas.
5. ZIMNY DOM
Poprzez gorzkie łzy rozpaczy,
Które zrodzić może żal
Żal straconych cichych marzeń
Wołam Ciebie przy mnie stań
Bo przecież byłeś jeszcze młody
Tyle od życia chciałeś brać
Jakby ktoś Ci złamał skrzydła
Schodzisz w dół oddalasz się
Przysypany tęczą kwiatów
Zimny dom Twojego snu
Trochę wczesny wieczny spokój
Odpoczywaj chodźmy już
Wokół pozostały ślady życia któreś wiódł
Gdzieś w oddali gra muzyka
Słodkie dźwięki Twoich nut
I wszystko toczy się jak dawniej
Znowu na podium staje czas
Który odmieni nasze twarze
Tylko TY wciąż ten sam
Przysypany tęczą kwiatów
Zimny dom Twojego snu
Trochę wczesny wieczny spokój
Odpoczywaj chodźmy już
Przysypany tęczą kwiatów
Zimny dom Twojego snu
Trochę wczesny wieczny spokój
Odpoczywaj chodźmy już
6. NIE ZOSTAŁO NIC
Jeden włosów kosmyk
Jeden palec boży
Jeden nocny koszmar
I jeszcze cudza twarz
Zamarzł oddech cieni już
Zgasły puste oczy
Strach zamieszkał obok mnie
Nie zostało nic
Szepczą ściany domu
Sen już nie przychodzi
Smak wczorajszej ciszy
Jeszcze w ustach śpi
Zamarzł oddech cieni już
Zgasły puste oczy
Strach zamieszkał obok mnie
Nie zostało nic
W nocnej zmowie
Święty płomień
Nie ogrzeje nas.
7. PRZEŻYJEMY ZŁO
Zimno, przytul mnie i nie mów nic
Jutro tez jest dzień opowiesz mi co chcesz
A dzisiaj tylko bądź
Pozwól ciszy trwać, tylko bądź
Wiesz, że boję się ciemności
Wiesz, że się boje gdy jest noc
Wiesz, że boje się ciemności
Wiesz, że się boje gdy jest noc
Wiatr, deszcz
Malują coś na szybach obraz
Tańczą krople wciąż i płyną w dół
Jak łzy wypłakiwane z chmur
Znowu wchodzi ktoś boje się
Tylko przy mnie bądź (x8)
Przeżyjemy zło! (x8)
8. NIKT
Tam gdzie świt nigdy nie dawał wstać
Mały krzyk tylko krzyczał do ścian
Jego gniew nie pozwalał na płacz
Nie widzieli nic, nie słyszeli nic
Ciepły śmiech nie otwierał mu ust
Znany lęk patrzył stale mu w twarz
Chory głód chodził za nim jak cień
Nie widzieli nic, nie słyszeli nic
Tutaj pas był metodą na zło
Tylko pięść wyznaczała mu krok
Cały świat zamykali na klucz
Nie widzieli nic, nie słyszeli nic
Nie, nie widział nikt
Nie, nie słyszał nikt
Nie, nie widział nikt
Nie...
Żaden z nich nie otwierał swych drzwi
Chociaż noc była zmorą dla snu
Dla wygody tu granicą był próg
Nie widzieli nic, nie słyszeli nic
Szklany miś o podłogę się tłukł
Wtedy głos mieli oni, nie stu
Znowu nikt nie zadzwonił na czas
Niemożliwe że, że tak jak zawsze
Nie, nie widział nikt
Nie, nie słyszał nikt
Nie słyszeli, że ciągle płacze
Nie, nie widział nikt
Nie, nie słyszał nikt
Nie widzieli, że coś się dzieje złego obok
Że on tam krzyczy
Nie był jego ojcem pozwoliła go bić
Nie uczyła kochać bo skurwysyn chciał pić
Niewidzialne twarze wyrażają swój ból
Nieme oczy uciekają w dół
Wszystkie wiadomości mają dzisiaj czym żyć (x12)
9. RAJ
Patrzą na mnie przez witraże tego nieba różowego
Uczuciami pogmatwany nie potrafię znaleźć szczęścia
Mówią ludzie: "jest mu dobrze, pewnie pełen jest nadziei"
Chciałbym umieć nienawidzić, nie potrafię nawet krzywdzić
Raj upragniony, który chciałeś, nie istnieje, wydumałeś
Raj upragniony, który chciałeś, nie istnieje...raj...
Patrzę na nich, na dno studni
Wypełnionej ludzkim żalem
Dzień po dniu, noc po nocy
Jak zaklęty powtarzałem:
Tracę wiarę w miłość, w dobro
Przyjaźń, prawdę, szczerość, wolność,
Zwykłych ludzi zwykłe słowa,
Szukam, błądzę, nie znam drogi...
Raj upragniony, który chciałeś, nie istnieje, wydumałeś
Raj upragniony, który chciałeś, nie istnieje.
10. NA KONIEC ŚWIATA
Mimo ciepła chłodem bił
Monotonny szary dzień
Nie zrobiłem wtedy nic
Żeby lód zamienić w żar
Chociaż miarą moich sił
Nie był zamiar ale chęć
Ja nie chciałem nigdy źle
Tylko wyszło jakoś tak
Na koniec świata wolałem biec
Zatrzasnąć drzwi
Nie widzieć łez
I nie prostować słów
Dumą maskować ból
Zamiast powiedzieć wprost
Zawiniłem
Tak nawiasem mówiąc to
Słońce gaśnie we mnie gdy
Gdy pozbieram wszystko w garść
W jedną niepoważną myśl
Na koniec świata wolałem biec
Zatrzasnąć drzwi
Nie widzieć łez
I nie prostować słów
Dumą maskować ból
Zamiast powiedzieć wprost
Zawiniłem.
lyrics added by czeski21 - Modify this lyrics