
Leshy : Psychopomp

Teksty
1. POZIOM 4
Pokłońmy się
By złamać kark
Podłości swej
Wznieśmy się w stronę gwiazd
Do gwiazd
Powitać prawdę
Wyplujmy dym
Spętanych łask
Przepadły w pył
A księżyc wzywa nas
Oddycham znów pustką
W cierpki szron przybraną
Wokół dawnych prawd
Szał znów wzywa mnie
Ta myśl, że tak wygląda nasz świat
Witajmy prawdę, jakby miała nigdy nie nadejść
Wyzwoli nas z sideł obłudy
Pokłońmy się, by złamać kark naszego "ja"
Pokłońmy się, by złamać kark naszego "ja"
2. PRZESTROGA
Zlanych barw widmo i bezkształtny dźwięk
Przybył by omamić niemej ciszy cień
Przebrzydłe spojrzenia innych ludzkich braci
Z twarzy spływa krew
Mienią oczy się
Zew
Okrutny zew
I czerwień toczy przede mną świat
We własnym krzyku odnajdę ten raj
Raj
Plugawy raj
Z wiszących ciał znów wyłania się
We własnym krzyku odnajdę swój raj
Gdybyś tylko zabić mógł, chwyciłbyś za broń
A ohydna moja krew budziła ląd
Zgruchocz czaszkę moją i żebra połam też
A ohydna moja krew niech budzi ląd
Idąc dalej w gęstwin pełne myśli
Załamał się czas, ja i kilka ran
Ran
Tych kilka ran
Zadawanych przez podobnych mi
Nikt ci nie odda minionych dni
Ran
Pozostawionych
Przez zysku chęć
Tych kilku w pień
Pośród chwil zatracasz się
Światło dnia przemija
Krew znów przesiąka przez nas
Zatracasz się pośród chwil
Krew znów przesiąka przez nas
Gdybyś tylko zabić mógł, chwyciłbyś za broń
A ohydna moja krew budziła ląd
Zgruchocz czaszkę moją i żebra połam też
A ohydna moja krew niech budzi ląd
3. POWINNOŚĆ
Cisza jest modlitwą przegranych
4. PSYCHOPOMP
Zgniła brać martwy chwyta ląd
Stado rąk rozerwało sny
Fiolet i zakrzepnięte drwa
Ciemna mgła otumania nas
I w sieni tej
Otaczam się
Całunem myśli
A spośród traw
Wyłania się
Posępny czort
W mym własnym niebie
W odległym śnie
I w bliskiej chwili
Już wiem, co jest
Co jest prawdziwe
To dzień, kiedy oddaję cześć
Więzom realizmu silniejszym niż chęć
Nic nie istnieje, zostaje tylko pustka
Błogosławiona bezbożna otchłań
5. PRZENIEWIERSTWO
Pogrzeb ideał swój
I pomyśl choć raz, tak jak sam byś tego chciał
Fałsz niech nie zmyli cię
Rozerwij bezczynność, co tłumi życie wyparciem
Podaję w wątpliwość to
Co uszczupla znów istność mą
I dosyć mam ucisku praw, co nie tyczą mnie
Zatrzymaj je dla siebie lub sam duś nimi się
Te setki kłamstw
Sprzed wielu lat
Trujący jad
Kontroli ład
Prosta ulga
Dla duszy twej
Modlitwa co
Co cnotę da
Podaję w wątpliwość to
Co uszczupla znów istność mą
I dosyć mam ucisku praw, co nie tyczą mnie
Zatrzymaj je dla siebie lub sam duś nimi się
Czy naprawdę tego trzeba ci?
Pustych słów pełnych martwych obietnic?
Gdzie twa godność, człowieczeństwo twe?
Oddałeś je za zapewnienie, które nie znaczy nic
Tak łatwo było poddać się
Tak łatwo było zbłądzić w śnie
Za obietnicę wzoru cnót
Podaję w wątpliwość to
Co uszczupla znów istność mą
I dosyć mam ucisku praw, co nie tyczą mnie
Zatrzymaj je dla siebie lub sam duś nimi się
6. POWIETRZE
Rozkład i brud
Przez pomyślność brnie
Jest karmą dla twych trzód
W ciszy gnie
Odległe twoje myśli
Powietrze w płucach tnie
Powietrze w płucach wrze
Jak ogień
Jak ogień
Pożera twoje życie
I niszczy wszelki ład
Zostaniesz tutaj sam
Jak kiedyś każdy z nas
Zgasną też
Zgliszcza pięknych chwil
Powietrze w płucach wrze
Czas w twoich rękach gnie
Powietrze w płucach wrze
Czas w twoich rękach gnie
Powietrze w płucach wrze
Jak ogień
Jak ogień
Pożera twoje życie
I niszczy wszelki ład
Zostaniesz tutaj sam
Jak kiedyś każdy z nas
A gdybyś tak
Pokusił los
I w końcu go skończył
W odmęt szaleństwa wskoczył
Wyrwij je ze swej marnej duszy
A gdybyś tak
Pokusił los
I w końcu skończył go
Skończ!
Przeminiesz wraz ze swoimi kośćmi
Skończyć czas!
teksty dodane przez czeski21 - Edytuj teksty
