
Leshy : Knieje

Teksty
1. KNIEJE
(Instrumental)
2. KAMIEŃ I LÓD
Znikąd przybył przebłysk dawnych chwil
Które znikły gdzieś, gdzie upada dal
Lęk przybliża się z ponurych dni
Sypie się z mych rąk, z mych rąk
Zwiędłe myśli znów nie dają spać
Spijają resztki snów i odbierają chęć
Podły szum wynurza się zza dnia
Z roju martwych ciał
Duch w nich dawno sczezł
Budzę się ze łzami w oczach
Sensu mi brak, powietrza mi brak, oddech mój spłyca się wciąż co dnia
Jak mam żyć, z tą pustką w sobie?
Nie ma już nic, pustka w mej krwi, ciemność i mrok spowija me sny
Zwątpienia i lęk, zwątpienia i lęk, zwątpienia i lęk, niech trwa koniec
Kamień i lód, kamień i lód, moje serce zmienia się w chłód
A czasu mi brak, a czasu mi brak, a czasu mi brak, nie widzę jutra
Nie ma mnie, został ino zgiełk, Kamień, a ja przepadam tam
I nawet jeśli to ostatnia chwila, którą w świecie mam.
Niech zgaśnie na zawsze. Już nie mam sił
W oddali czeka na mnie koniec mój
Zostajemy bez żadnych szans
Przemijamy co dnia
Zwątpienia i lęk, zwątpienia i lęk, zwątpienia i lęk - już nie ma mnie
W oddali czeka na mnie koniec mój
I nawet wtedy, gdy się rozproszę
Gdzie odnajdę myśli swoje
Gdy rozpłyną się w popiele
3. WIRAŻ
Kim ty jesteś by mówić mi by, by mówić mi jak mam żyć
Odejdź, przepadnij i już rozpadnij, daj mi sobą być
I dosyć już tego mam
Ciemność w me oczy spogląda
I dosyć już tego mam
Ciemność spod mroku wygląda
Wygląda
Ile jeszcze znosić mam tych podłych kłamstw
Każdą siłę napotka kres, niech skończy marnie
Nastanie zmierzch
I skończysz marnie
Kim ty jesteś by mówić mi kim, by mówić mi kim mam być
Odejdź, przepadnij, w końcu rozpadnij, daj mi w końcu żyć
Daj mi żyć, daj mi sobą być
Ile jeszcze znosić mam tych podłych kłamstw
Każdą siłę napotka kres, niech skończy marnie
Nastanie zmierzch
I skończysz marnie
Zwinne są macki twych słów
Lepkie i słodkie jak miód
Lecz cóż z nich, gdy kryją fałsz
Jarzmiący umysł od lat
I niech w końcu zamilkną wszystkie głosy fałszywych mędrców
I nastanie znów prawdy
Blask
Nastanie zmierzch i skończysz na dnie
Ja też tam będę na ciebie czekał
Bo nie ma mnie
4. NIE POWIEM
Nie powiem nic, nie powiem nic
Choć krzyczeć chcę, choć krzyczeć chcę
W milczeniu tym, w milczeniu tym
Z mej trwogi ból wydziera się, wydziera się
Niknę we własnych łzach
Ciało przenika wiatr
W umysł wkrada się lęk
Zdominował mą naturę
Nie ma nic, dla czego warto żyć
Nie ma mnie, jestem mirażem, snem
Nie wiem już dokąd ja ciągle gnam
Daj mi daj, daj mi sczeznąć niechaj skonam
Puste spojrzenie, nie widzi już
Myśli zniknęły, zdmuchnięto je
W otchłań nicości
Niech ziści się
Spróchniałe złudy
Gniją we mnie
Niknę we własnych łzach
Ciało przenika wiatr
W umysł wkrada się lęk
Zdominował mą naturę
Nie ma nic, dla czego warto żyć
Nie ma mnie, jestem mirażem, snem
Nie wiem już dokąd ja ciągle gnam
Daj mi daj, daj mi sczeznąć niechaj skonam
Cały ten ból goreje we mnie
Wypala i zwęgla moje serce
5. PEREGRYNACJA
Niegdyś w gęstwinach dawnych kniej, trwał zapomniany bór
Czas w nim niezmiennie w miejscu trwał, nikt nie śmiał w niego gnać
Stwory nieznane żyły w nim, co ślepiami łamią mrok
Nikt nie pamięta, ten kto jest żyw, jak dotrzeć bezpiecznie doń
Jawne drogi zmiótł wiatr trwogi
Zbyt realna rzeczywistość
ściąga mnie na samo dno
Nie ma prawdy, nie ma fikcji, tylko koniec z obu stron
Nie ma życia, nie ma śmierci,
wokół jest realny ból
Pozbawiony sensu w zgliszczach szukam śladów, lecz ich brak
I nagle słyszę to, głos w mych myślach
Przemawia dźwiękiem co, grzmi jak bezmiar
Kruszonych kości ryk, zlepia w słowa:
“Czy tego właśnie chcesz? To utopia”
Marnieję
Zbyt realna rzeczywistość
ściąga mnie na samo dno
Nie ma prawdy, nie ma fikcji, tylko koniec z obu stron
Nie ma życia, nie ma śmierci, wokół jest realny ból
Pozbawiony sensu w zgliszczach szukam śladów, lecz ich brak
6. ZESZPECENIE
Kres, w końcu nadszedł w padole łez
Widzę go, wyciągam do niego dłoń
Rdzeń, kościec osobowości
Rozpadł się, nie mogę tak żyć
Miłość, którą pieliłem w sobie od lat
Zwiędła już, rozpłatała ją twa podłość
Egoizm, zmieniasz w sznur i wieszasz na nim
Przeświadczenie, że dobroć w nas ciągle tkwi
Siostro, bracie, nacjo obłudy
Już nie wierzę, że odwrócisz własny los
Zrujnowane idee
Zdeptany sentyment
Obrzydliwość, którą czuję we własnej krwi
Więc zostaw mnie, daj przemienić się
Chcę być sam, nie potrzebuję już was
Odejdźcie gdyż, nie będę załgany jak wy
Jak wy, jak wy, jak wy, jak wy, jak wy
Chcę być sam, chcę być sam, chcę być sam
Nie potrzebuję już was
Dawniej wierzyłem w to co i ty, lecz to już ino zwid
Nie ma nas, brak też szans, powstał z ruin nowy ład
Uwielbienie zlane we krwi, zniknij już po kres dni
Koniec szans, nowy ład, w którym brak już wszelkich łask
Nadszedł kres, przestałeś być bliźnim mym.
teksty dodane przez czeski21 - Edytuj teksty
