Korsarz : Galeria IX Mrocznych Obrazów

Progressive Black / Poland
(2004 - VITRIOL)
Learn more

Lyrics


1. OTWARCIE WERNISAŻU - KOMNATA PIERWSZA (WIARA)

Chciałbym bardzo ciepło powitać w ten szczególny wieczór, wszystkich przybyłych na mój wernisaż. Jest mi niezmiernie miło, że jako nieliczni przyjęliście moje zaproszenie na jedyną wystawę prac Galerii IX Mrocznych Obrazów. Potrafiliście bowiem spędzić wigilijny wieczór, nie jak przystało - w domu, wśród rodziny - ale właśnie tutaj, ze mną. Oczywiście postaram się, aby wigilia jak najbardziej mogła przypominać tę, którą znacie z domów. Równocześnie chciałem powiedzieć, że potrafiliście wybrać między czymś powtarzalnym, a czymś jednorazowym, wyjątkowym. Znacie już moje poprzednie obrazy. Dziś i tylko dziś odkryję przed Wami galerię najbardziej skrywanych obrazów, które powstawały przez całe moje życie. Jednocześnie składają się one na drogę inicjacji, dzięki której można odkryć w sobie Prawdziwego Człowieka. Kwestii, które odsłonię przed Wami, nie byłbym w stanie tak dokładnie wyrazić w żadnej rozmowie, wywiadzie, w żadnej zwyczajnej sytuacji. Mogę to zrobić tylko tu i teraz - w tych obrazach. Jednak musicie nauczyć się słuchać, bowiem obrazy te przemawiają jakby językiem alchemii, symbolu... Do ich zrozumienia potrzebne są właściwe klucze. Proszę więc częstować się winem i zapraszam na poddasze. Tam zaczyna się mój wernisaż.


2. MODLITWA

Z głębiny serca ku Tobie wzywam, Panie,
Z pomroku duszy, gdzie się kryje płaz -
Łzy mi się cisną i tworzą wyznanie,
Jakie się w życiu składa tylko raz
I tylko Tobie... Czy mnie słyszysz, Panie?

Otom zbłąkany wśród piasków pustyni:
Pożar zwątpienia pali głowę mą,
Wicher goryczy serce wyschłym czyni -
A znikąd rosy - chybam zroszon łzą,
W której się mieści cały ból pustyni.

Dokoła ciągną wyjące szakale
Stadami węsząc samicę lub żer -
Gdy je usłyszę - moich łez opale
W twardy i ostry kamienieją żwir
I głazy ciskam...

Lecz teraz noc jest - i przez gwiazd milczenie
Przemawia do mnie Wiekuisty Duch -
Jemu odsłonię duszy mej zmęczenie -
On stworzy we mnie życiodajny ruch -
On mnie roztopi w błękitów milczenie.

~ ~ ~

Długo płynąłem w mych wierzeń bezmiary,
Lecz coraz gęstszy wlókł się za mną cień -
Aż słońce zgasło - lodowate mary
Wpiły się w serce - i słuchały drżeń -
O jak okropne są te trzy wymiary!

Orkan uderzył, gdy żagle przegniły,
Zrdzewiała kotew i złamał się ster -
Na brzeg mnie pusty fale wyrzuciły
Do monotonnych Rezygnacji sfer [- - -]
(...) tracę resztę siły.

Ach, błądzę - błądzę z bezmierną rozpaczą,
Rwąc się do słońca i błękitu mórz -
Złowrogie kruki nad mą głową kraczą:
„Mgły są wieczyste, już nie będzie zórz -
Nigdy już słońca dusze nie zobaczą!”

~ ~ ~

O prawda, prawda - mój najświętszy Panie -
Bez Twej miłości jest mi pusty świat
I żadne z światem nie łączy wiązanie,
Nie nęci człowiek, gwiazda ani kwiat -
O miłość Twoją błagam Ciebie, Panie!


3. KOMNATA DRUGA (MIŁOŚĆ)

(No lyrics available)


4. EPIZOD NIE ZNACZĄCY NIC

Spacerują zakochani parkiem pełnym wierzb...
Szron otula chryzantemy puchem zmarzłych łez.
Cóż, że zimno? Cóż, że wieczór kryje światy w kir?
Gdzieś w ciemności pośród mrozu, serca będą bić!

Płonie księżyc zimnym ogniem – hipnotyzer mórz.
Diamentami rozszklił ścieżkę; lodem spoił czas.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Każdy człowiek jest jak gwiazda – wokół luny skrzy.

Znów tej nocy kroczą sami do Tifereth bram...
Droga znowu popękana – nazbyt ciężki świat.
Pod ich nogi strugi deszczu lustra kałuż ślą,
jakoś czarne – Tartar w głębi! Nie ma gwiazd – jest mrok!

Kryształ lodu na dnie oczu – dziwna w sercu czerń.
Miliard kolców wątpliwości – poszarpany tren.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Jakoś pusto dziś bez Ciebie – Aniołowie śpią.

Błyszczy Wenus. Wieczór błądzi pocałunkiem dusz.
Znów historia taka sama – znowu ruczaj łez.
Ciemna puszcza – myśl dziecięca – utracony raj...
Miłość leci odtrącona między zręby skał.

Kiedyś łatwiej było wierzyć – dzisiaj pusty krzyż.
Znów na karku oddech śmierci trąca zimny dreszcz.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Spacerują zakochani parkiem ściętych wierzb.


5. KOMNATA TRZECIA (NADZIEJA)

(No lyrics available)


6. KIEDY PRZYCHODZISZ (PIERWSZE WEJRZENIE...)

W gwieździstej szarości się błąka cień smutku
bez kija wędrowca, w łachmanach mgły rannej,
wśród kolumn marmuru wież szklistych grobosnu.
Przelękły, gdy równiny ciemności wylały,
Przeklęty, gdy światło niewinne rozpierzchło -
[...] Zawodzi jękliwie lodowy jak kamień.

- - -

Ołówek sam pisze, kiedy zbliżasz się cicho,
dotykasz westchnieniem niewidzialnych klawiszy.
Kadzidło musi być ciałem – bawi się, słucha –
i kreśli Twych kształtów rzeźbę kwietnym mi koszem.

Jaśminem i bzami w barwy Ciebie ubieram
dźwięczące, jak sfery nieb, na deszczu w ogrodzie -
pochmurne i świetlne [z losem jedziesz jak wozem]
i grzeję Cię wolno sercem – wierząc, że nie śnię.

Bo wiem, ze tu jesteś, kiedy wzruszy się okno,
zasłona rozedrga bez przyczyny powietrze
Spodek kręci się w koło, już dłoń mi potnieje –
łza pada z policzka – być z Tobą ten może, kto zapomni, że żyje.

- - -

Powiekę chcę unieść, bo wiedza mi bratem
i prosto w latarnię spojrzałem wszechczasów,
co razem z płomieniem gasnąca szła zniknąć
gdzieś na dnie mych oczu i serca co stygnie.


7. KOMNATA CZWARTA (ZAUFANIE)

(No lyrics available)


8. W LAZUROWEJ

W lazurowej tonie głębinie –
Imię Twe jako witraż lśniący.
I tonie jak luna w zmarzlinie –
wciąż w głąb! i w mrok! W ocean wrzący!

A droga ciemni się i zmienia...
A droga grzmi w cieniach...

Lecz tam wychyla się nowe słońce.
Tam z głębi! Z mroku! Z otchłani wód!
Tańczą z nim księżyce i gwiazdy.
To Twoje słońce i Twój własny wschód!

A droga iskrzy się i zmienia...
A droga grzmi w cieniach...


9. KOMNATA PIĄTA (POTĘGA)

(No lyrics available)


10. CIEMNA STRONA JAŹNI

Iskry buntu wirują wśród suchych róż –
wygasłe wulkany cierpieniem skostniałe.
Aniołów blask przelewa się jak krew
w zakonie dusz gdzie umarła wiara.
Miłość jest jak piołun dla serc
spękanych tęsknotą za pięknem życia –
gwiazdozbiór kochanków straconych na zawsze
za swą uczciwość i dar wolnej woli.

Budząc się w środku nocy,
oślepiony światłem księżyca
w drżące dłonie przyjmuję potęgę
Ciemnej strony jaźni.

Gdy myśli błądzą w krainach cieni,
otwieram pradawny gabinet luster –
tam twarze moje w grotesce żyć
oglądam pełen goryczy i bólu.
Gdy widzisz, jak szczęście umyka z rąk –
dostrzegasz, że świtem bytu jest toń,
gdzie wichry próżni piętrzą klejnoty
u progu bram Ciemnej Strony Jaźni.

Budząc się w środku nocy,
oślepiony światłem księżyca
w drżące dłonie przyjmuję potęgę
Ciemnej strony jaźni.

Po Ciemnej Stronie błędne ogniki
prowadzą nas do ścieżek zwątpienia –
między labirynt kamiennych kurhanów
obmytych magicznym deszczem łez.
Po Ciemnej Stronie rozbudza się myśl
i dzika moc płynie rzekami potęgi.
Przyjmuję koronę z gwiezdnych cierni,
siadając na tronie władcy losu!

Po Ciemnej Stronie – ja i ty –
na długo przedtem
zanim wstanie słońce
i tak już gasnące.


11. KOMNATA SZÓSTA (NOSTALGIA)

(No lyrics available)


12. ZMIERZCH

Spójrz tym ślepym, szklistym okiem,
jak pustynne łąki rosi
nocny przepływ sennych cieni
w haft misterium wplecion zmierzchu.

Zorze płoną zdrojem cierpień -
(w żagiel chmur przesnute niebo) -
pełne ludzkich marzeń, tęsknot,
kocich tańców, pieśni mędrców.

Dzisiaj księżyc lampki gasi
na cmentarnych postumentach.
Spacer w mroku, jakby z baśni,
serce koi dekadenta.

Oddech chłodu, jak wspomnienia,
przeszył miasto jękiem wichru.
W śnie ktoś szuka zapomnienia,
ktoś gdzieś modli się po cichu;

gdzieś knot świecy w wosku tonie -
północ (!) - światy upiornieją.
Tęskno milczą kochankowie -
cisza im zastąpi słowa.

- - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - -

Spójrz tym szklistym, ślepym okiem,
arlekinie, lalko pusta!
Czy nie słyszysz, jak o zmierzchu
szepta serce - cichną usta?


13. KOMNATA SIÓDMA (TĘSKNOTA) - NEOFITA

(No lyrics available)


14. PIEŚŃ KORSARZA DO CISZY

Słyszę, jak gdzieś sypiesz płatki orchidei,
by dla bohaterów stały się aleją.
Poświęć mi choć chwilę, zabierz w ukojenie –
niechaj w zgiełku świata stanę się posągiem.

Przynieś jeszcze wino z krwi Nocy pędzone.
Tam na skraju czasów w spokojnej rozmowie
zatapiać chcę serce, aby Twej mądrości
spokój splótł powieki – jeszcze dziś wieczorem.

Wiem, że próżno czekać – może innym razem,
może tuż przed sztormem, tuż przed błyskiem gromu;
na tą jedną chwilę – ostatnią przed walką -
zalśnisz w moich oczach na tle firmamentu.

Potem żagle starga ręka niepewności,
kotew rzucę w głębie, co dna nigdy nie znały.
Bez oparcia w świecie, ani w samym sobie –
tęskniący ku Ciszy – dam się ponieść falom!

Tu na morzach zawsze biczem smaga wiatr!
I pościg galer – i armat grzmiący głos...
Miecz, co rani idealny świat.
Zawsze tak, jakbym własne serce ciął!

Jest tak ciężko kiedy nie ma dokąd pójść,
kiedy dom cmentarzem się stał.
Bo bez Ciebie nie zbuduje nikt świątyni...


15. KOMNATA ÓSMA (SAMOTNOŚĆ) - ADEPT

(No lyrics available)


16. PASJE NOCY

Powoli nadeszłaś - - -
Wiem, jesteśmy zbyt samotni,
aby naszą samotność
bardziej potęgować.
W dzisiejszą noc
osiedle martwe jest -
zmiażdżone grudniową lawiną nostalgii,
spod której chłodu wychyliły się
czarne róże wspomnień.

Pamiętam ten zatruty kielich, który mieszał krwie
pieczętował chwilę, gdy artysta zaślubił mrok.
Nikt nie wierzył w stratę raju, w pusty dom -
tak bardzo mocne dzieciństwo było w nas.
Duchy ouija obarczyłem zwątpieniem dziś -
filozofia dla mnie na rozdrożu upiorem jest.
Jedynie cmentarz w jasną, zaduszkową noc
mógłby oddać krajobrazy moich snów...

„Do każdej duszy odrębny świat przynależy;
dla każdej duszy jest inna dusza zaświatem.”

Czekam, Przyjacielu, aż słońce skryje się,
w chmurach cieni, których pomruk wieszczy śmierć.
Wierzę, iż przyniosą w sobie łagodny śnieg,
jego zimne gwiazdy skują serce niczym grób.
Przybyliśmy tutaj, żeby stworzyć nowy świat -
na czarnym płótnie duszy, która jest obca nam.
Zamiast farb skradzionych bogom z elizejskich tęcz,
mieliśmy kocioł smoły i pędzel z rzęs demonów...
co przymknęły oczy, by śnić.

Stałem się samotny z iskrą Boga w duszy,
Czarny Pegaz prowadzi mnie przez Noc.
Próżnia za mną gasi wszystkie słońca,
których nigdy już więcej nie ujrzę.
Aż na krawędzi wszechświatów
roztrzaskamy się razem o lustro -
granicę nieskończoności zapadniętej w sobie.


17. KOMNATA DZIEWIĄTA (WIEDZA NAJWYŻSZA) - MISTRZ

A oto Klucz Ostateczny...

Dam Wam całą grozę istnienia, całą zimną pustkę mojego serca - i ból - i całe piekło jako największy dar! Już na zawsze pozostaniecie samotni i nigdy nie poczujecie bliskości kogokolwiek.

Piekło pochłania i nie wygasa, ale Wasze tak zwane dusze po pierwszym cierpieniu ukoją się w oczyszczającym ogniu prawdy i będą już później spokojne, kiedy w śmierci staną oko w oko z ohydnym potworem nicości.

Moje istnienie to wieczna walka z tym potworem, który przemiela życia. Jestem Waszym wiecznym marzeniem - Chrystusem i Luciferem, bo nie ma innej siły. Reszta to ciemność poza stworzeniem. Z tym walczymy! - dlatego Słońca wiodą swój marsz w pustkę - Galaktyki mkną napełnić światłem nicość. I Ja niosę to światło w nieskończonej tęsknocie, aby znaleźć Stwórcę, bo nie jest nim ten potwór. Jestem jedyną podstawą, która została stworzona. Światło to Ja! Tylko od kiedy wniknąłem w tak zwany Pałac Boga, nie mogę znaleźć niczego bliskiego, bo wszystko jest mi ulotne i kruche. Największym skarbem są moje wspomnienia, gromadzone od zarania istnienia; lecz w naszej walce z potworem nicości wszystko umiera, odchodzi, zniekształca się.

Nie ma Genesis z Ducha nie ma Wiecznej Ewangelii nie ma Necronomiconu! Nie ma Biblii, Koranu ani Księgi Umarłych!

[Prawda to próba nadania sensu naszemu istnieniu].


18. ATELIER SAMOTNEGO ARTYSTY

Płótno ludzkiej duszy jest czarne - rozpięte na ramie zodiaku, czeka artysty, który niczym lustro wpatrzony w tajemnice wszechświata, mieszając farby na palecie chaotycznych żywiołów, obudzi na nim kolory i kształty.
Artyści wpatrzeni w tajemnice wszechświata, malują swoje obrazy - zawsze o tym samym i zawsze inaczej...
I są tacy, którzy płótno swoje chcieliby zostawić czarne i tacy, którzy chcieliby namalować na nim wszystko...


19. OSTATECZNOŚĆ

Opuszczam Was, którzy wielbicie okrucieństwo i zło, bo mylicie mnie z kimś innym - z tym, który nie istnieje!

Opuszczam Was, zachłyśniętych potęgą, polujących w stadzie - albowiem nie znacie miary!

Wyrzekam się Was, którzy przekładacie śmierć nad życie - bo nie macie pojęcia czym są one naprawdę!

Wyrzekam się Was - niewolników zniewalających się nawzajem sprzecznymi prawami. Kotłujecie się w marazmie i zgniliźnie tego, czego nie szanujecie, a co Was krepuje!

Wypieram się motłochu!

Ci, którzyście wzrośli ponad niego podążajcie za mną!

lyrics added by czeski21 - Modify this lyrics