
Jarun : Pod Niebem Utkanym z Popiołu

Las palabras
1. PRZEDŚWIT
(Instrumental)
2. KAMIENIE
Kłamstwa okruchy zaciśnięte w dłoniach
Rozpaczą płyną pomiędzy palcami
Myśli jak głazy zastygłe w półcieniach
Słowa jak ciernie oplecione snami
Odłamki ostre, szepty drzew umarłych
Jak pieśń miniona zastygła w milczeniu
Wśród uczuć liści, pośród snów opadłych
Łzy skamieniałe w mroźnym roziskrzeniu
By bogów z niebios strącić
Pierwszym w górę rzucić
A drugim ogień skrzesać
Świat w popiół obrócić
Z trzeciego mur postawić
Przed kłamstwem osłonę
A czwarty w żarna wprawić
Zmielić sny stracone
Klątwy ryć na piątym
Gniewu znak wytoczyć
Szósty u szyi związać
I w nurt czarny skoczyć
A siódmym grób mój przygnieść, bym nigdy nie powstał...
3. ZAWOŁAJ MNIE, A PRZYJDĘ
Odszedłem tak daleko
Poza snów horyzonty
Tam gdzie milczenia rzeka
Gdzie cichną bólu dzwony
Bo uleciały myśli
Jak ślepe żalu ptaki
Bo już pogasły ognie
Zasycha krew na ustach
Ale wciąż wichry we mnie
Zawołaj mnie, a przyjdę...
Odchodzę coraz dalej
Poza ciernie i słowa
Przez świt co smutkiem pali
Poprzez srebrzystość burzy
Choć nieba głaz przygniata
A zmierzch kaleczy stopy
Idę zbrojny w milczenie
I kroków moich echo
Już więcej mnie nie wołaj
Odszedłem zbyt daleko...
4. POD NIEBEM UTKANYM Z POPIOŁU
Ukryty w traw otchłani
W ciszy zielonych ostrzy
Tam gdzie początek wiatru
I tam gdzie jego koniec
Zamiast słów tylko drżenie
I śmierci wiersze szare
Nade mną chmur przestrzenie
Niebo z popiołu tkane
Z makowych firmamentów
Sypią się sny ostatnie
A w moich oczach cienie
I jej przejrzyste dłonie
Zastyga pieśń na ustach
Zdławiona ciszy wichrem
Nade mną tylko ciemność
Niebo z nicości tkane
5. CISY
(Instrumental)
6. NOC NIEDOKOŃCZONA
Przeciął chmury korzenie sierp jaskółczego skrzydła
Załopotało niebo szarością pustych dni
Upadło mi pod nogi zastygłe w kamień światło
I popłynęły strugi z wiatrem zmieszanej krwi
Zazgrzytał las żelazny brązem stalowych liści
I rdzawe mgieł całuny uniosły się znad snów
Zakwitły w moich oczach błyskawic srebrne widma
I zanuciły gromy kolejną pieśń bez słów
Zaszeleściły kłosy żarem słonecznych ogni
I ziaren się wszechświaty sypnęły w ziemi czerń
Skryły się w moich dłoniach popiołów szare gwiazdy
W powietrza pustce zamarł ostatnich spojrzeń cierń
I tak już pozostanę, poza świata zasłoną
Myślami zanurzony w niedokończoną noc
Ukołysany ciszą z sercem przekutym w płomień
Wsłuchany w pustki oddech i zapomnienia głos
7. TRZY ŚMIERCI
Umarłem wczoraj...
...ale pieśń wiatru nie zmieniła nuty
A w drzew poszepcie skarga wciąż ta sama
Warkocze deszczu i mgieł jasnych rzęsy
Kolejnych zmierzchów wciąż otwarta brama
Wciąż z gardeł ptasich rwą się puste hymny
A spośród liści krew jarzębin sączy
I w chmur pomruku słychać grom uśpiony
I płyną rzeki i nic się nie kończy...
Umieram dzisiaj...
… tak jak języki jesiennego ognia
Co wraz z natchnieniem kołują nad głową
Jak srebrnym sierpem młodego księżyca
Myśli odcięte, wykradzione słowom
Jak deszczu łachman zaplątany w ciernie
Jak szronu kwiaty potargane słońcem
I w snu źrenicy zagubione światło
I bez tchu wicher, opętany tańcem...
I umrę jutro...
… lecz nie dostrzeże tego żadne oko
A lodu dzwony nie jękną żałobnie
I łzy nie runą milczącą lawiną
I tylko cisza jak popiół opadnie
Bo jestem słowem i jestem nicością
Wiatru tęsknotą, ognia zamyśleniem
I snów rozpaczą i nocy bezkresem
Gniewu otchłanią i wiary kamieniem...
8. PIOŁUN
Spadła gwiazda
I rzeki spłynęły goryczą
A ja zamknąłem oczy
Zranione szarością
Spadła gwiazda
Lecz świat się nie skończył
Tylko gdzieś się zapodział
Zarośnięty zielem
Spadła gwiazda
A ciebie nie było
Tylko ślad niewyraźny
Wygnieciony w trawie
Spadła gwiazda
Prosto na mój język
Kropla zieleni
Wypełniona snami
I wtedy cisza zaśpiewała ogniem
I słów się bramy na oścież rozwarły
A wśród piołunów, w zieleń zaplątany
Śniący leżałem - a może umarły?
I zapomniałem o czym chciałem śpiewać
Bo cisza za mnie zakwitła goryczą
I zapomniałem już co znaczą słowa
Które w snach pustych o nicości krzyczą
9. JAK WIATR
Jak wiatr uśpiony, co nagle do lotu się zerwie
Strachem porwany, rozłoży skrzydła granitowe
Jak krew, która światłem zimnym spod chmur się przesącza
Żelazem na skórze kreśli rzeki purpurowe
Jak las, zimą objęty, blaskiem wypełniony
Gdy w skupieniu zastygnie, zasłuchany w siebie
Jak słowo, gdy się wyrwie spoza ust zamkniętych
I w szepcie mglistym tonąc, poszukuje ciebie
Jak płacz, który się przyśni w noc pustą jak serce
Poniesie się bezgłośnie pośród gwiazd gasnących
Jak chmura, gdy ją ciemność piorunem napełni
I po niebiosach pogna, żelazem dźwięczących
Jak pięść, gdy gniew ją ślepy z czarnych myśli skuje
Wzniesie się ponad ciszę i dymem rozwieje
Jak rzeka, co choć się niebo w jej twarzy przegląda
To przecież o bogu każdym wie, że nie istnieje
Tak łez gwiazdy płomienne wypalą się w oku
I w snach się pieśń rozlegnie bezkresem zielonym
I ścieżką w wieczność spowitą powędruję w ciszę
A las się zamknie nade mną śmiercią rozświetlony...
Palabras añadidas por czeski21 - Modificar estas palabras
