Escape From : Opętani Okrucieństwem
Las palabras
1. URODZONA, BY BYĆ GWAŁCONA
ZAMYKA OCZY
Wypaczony umysł ojca kradnie niewinność ochoczo
Cicho, powoli ulatuje z niej żywot
Zgwałcone ciało, zgwałcona dusza
A na niej blizny plują krwią
Urodzona, by być gwałcona
Niewyrażalnie piękna
Utraciła bezcenną ciepłość
Zdradzona delikatność
Pogwałcone prawo do spokojnego życia
Bezbarwnie snuje się przez życie
Zapomnieniem staje się kolejny dzień
W snach lewituje i błogi czuje stan
Myśli nie zechce jej już nikt
Ohydnie piękną któż by chciał
Przez swego boga pominięta
W tej nienawiści czuje smak
SŁODKI SMAK
2. ONI
Pod czarne skrzydła przyjął ich ojciec, lecz nie bóg
Ojciec, lecz nie bóg
Wątpią, że to oni stworzeni przez Chrystusa
Chrystusa
Nigdy nie zechcą być aniołami bez wad i ohydności
Nienawiść z mlekiem matki wyssali, odrzucili miłość, ciepło
To oni - widzą tylko mordowania sens
Tylko oni, gdy odejdą pozostanie tylko krwawy deszcz
To oni - poranili krzyżem dusze swe
Właśnie oni ciągle tłoczą w żyły świeży gniew
Chory świeży gniew
Zaproszą was na wieczny sen, furia pragnie krwi
Furia pragnie krwi
Blade martwe cienie przedawkowali życie
Życie
Przedawkowali swe życie
Przedawkowali egzystencję własną
Głodna śmierć zbiera żniwo
Bez litości tnie na ślepo
Wiedzą już, to nie oni stworzeni przez Chrystusa
3. KRWAWIĘ
Już teraz każdy tylko pokazuje stronę zła
Poprzez zgwałcone myśli rośnie ogień zwątpienia
Kto wołał o pomoc, kto wołał - zawiódł się
Kto błagał o litość, kto błagał - zawiódł się
Któż zdolny, by czerpać inspiracje z cierpienia
Bez miłości, współczucia, bez wiary w lepszy sen
Obrazy nędzy, rozpaczy, okrucieństwo i niemoc
Ofiary nędzy, rozpaczy, okrucieństwo i niemoc
Zanim zawiesisz sznur
Zanim poczujesz samobójstwa smak
Zapytaj mnie
Ty i ja, zgwałcimy życie swe
Krzyk, w którym słychać ból
Płacz, który widać tylko, gdy kapią łzy
TY I JA, ZGWAŁCIMY ŻYCIE SWE
Krwawi dusza, krwawi ciało, krwawi
4. SEZON KOSZMARÓW
Z uśmiechem na twarzy, czy chcesz zabijać
Tym delektować się
Złowrogie spojrzenia wśród twoich bliskich
Odbicia mordów na szkle
Kamienne ich serca nawet nie krwawią
A w żyłach tylko gniew
Już brak sił by płakać, w otchłani błądzisz
Z modlitwą słabniesz we mgle
Deszcz pozabija wszystkich
Nie zmartwychwstanie już nikt
Z modlitwą upadniemy
Każdy w koszmarze z nas tkwi
Karzesz mnie chęcią zbawienia
Dławię się chęcią istnienia
Tak długo w rozpaczy, litością wroga
Katują dusze swe
Urodzeni w grzechu dla ciebie, dla mnie
będą zabijać, gdy chcesz
Królestwo dla wroga, dla ciebie piekło
Zbyt późno modlisz się
Sezonu koszmarów końca nie widać
utkwiłeś w piekle na dnie
PRZEGAPILI, GDY DO NIEBA CHCIELI BRAĆ
Palabras añadidas por czeski21 - Modificar estas palabras