Dragoria : Gniew Smoka
Las palabras
1. GNIEW SMOKA
Spomiędzy skał bezimiennych
Na skrzydłach tańczącego wiatru
Przybywa rozpalona namiętnością nadzieja
Pełznie, jak włócznia, ku gardłu wroga
A ostrze jej zatruwa jęczącym pożądaniem
Bogactw smak, pustki noc
Żądzy ślad, woli moc
Ostrza jęk, ślepiów wdzięk
Śliska myśl wysysa światło
Powite w pociągającej ciemności
A smak jego wiedzie ku pieczarze pokusy
Lecz skarbów jej strzeże olbrzymi gad
Pokryty łuskami zazdrości
Ślepia jego to zachłanność
A chciwe szpony to śmierć
Wielu wykraść klejnoty chciało
Lecz zgromił ich gniew jego wieki
Nieposkromiony i nieprzebrany
Przedzierasz się przez głazy
A żądza pcha cię, by podążać jej zapachem
Olbrzymia jama jaskini
Rozwiera swą solistą paszczę
Zionąc na ciebie pragnieniami
Pękają więzy rozsądku i woli
A ty wchodzisz, wchodzisz, wchodzisz
Drżą niebiosa, znów bitwy rozbrzmiał zew
Znów żyje bestia, w jej żyłach płonie krew
Przy blasku księżyca rozwija skrzydła swe
W dwóch krwawych ślepiach twój strach odbija się
Czarny jak otchłań, jak mroczne cienie drzew
Wściekłości płomień rozpala smoczy gniew
Strachu płacz, zimny blask
Śmierci krzyk, kości trzask
Płomieni żar, klejnotów czar
Zapomnij, wrogu, o skarbie, który tkwi
Ukryty w skrzyniach zbyt wielu o nim śni
Płomienna kula rozprasza jamy mrok
Straszliwy płomień wypala z oczu wzrok
Wielkie bogactwo w pomroku lochów tkwi
Zapomnij, śmiałku, nie ujrzysz mojej krwi
Pośród skał bezimiennych
Pokryte skrzydłami tańczącego wiatru
Rozpalone nadzieją
Spoczęło ciało zbyt chciwe
By przetrwać smoczy gniew
2. CZARNY PŁOMIEŃ
Miriady gwiazd pędzą przez czas
Tańczący blask oświetla nas
Miriady gwiazd pędzą przez czas
Płomienny wiatr owiewa nas
Tak, tego właśnie chcę
Chcę z ogniem złączyć się
Chodź, podejdź, nie bój się
Sięgnij po siłę
Obejmij mrok i pocałuj ciemność
Otwórz swe serce
Obejmij, co jest niepojęte
Otwórz swą duszę
W nozdrza uderza zapach słów
Rozpływających się śród wiosennej ciszy
Z oczy wypływa ciemność
Rozkoszy deszcz rozcina płachtę duszy
Stoję znów
Tam, gdzie biel i czerń są równe
Czuję jak
Szaleństwo trawi mnie
Słyszę śpiew
Pośród czarnych wód odmęty
Dostrzegam to
Co więzi tutaj mnie
Zduszony krzyk przebił ciszy odmęty
Zduszony krzyk pełen bólu i żalu
Skrwawiona ziemia, przez nią biegnie szlak kręty
Spękana ziemia, martwa od gniewu i żaru
To zgasłe słońce, które widzimy nad nami
To zgasłe słońce, tak mroczne i zimne
Przędące niebiosa, zszarpane, pokryte ranami
Wieczorna mgła, krople czyste i zimne
Brak mi już sił podążać dalej naprzód
Zmysłami czuję jak umieram wciąż żyjąc
Wyciągam dłoń prosząc o ratunek
Wyciągam mą dłoń
Spójrz na mój los, wskaż mi dziś kierunek
Bym mógł iść dalej
Chciałbym być tam - gdzie podążać muszę
Tam znajdę spokój
Zerwij kajdany, które mnie więżą
Uwolnij mnie
Władco przestworzy
Ty wiesz czego pragnę
Ty widzisz me sny
Nie wzgardzaj mną
Użycz mi swej siły
Bym strzegł twych skarbów
Szklane naczynie pęka
Pod naciskiem rozedrganych pieszczot
Wypływa łzawe morze
Zduszone smołą mroku
Czarny płomień znów goreje siejąc wokół zimno
Zgasłe słońce martwym okiem zerka na nas z góry
Czarny płomień jest we mnie
Trawi swym żarem
Wypala wszystkie marzenia
Śmiech, całą radość
Przeciwstawić mu się chcę
Lecz sił mi brak
Wypalona dusza umiera
3. CIEŃ WSPOMNIEŃ
Z ciszy wyłania się przeszłości zjawa
Jej szept rozwiewa mój spokój
Cień wspomnień ma dusze smutkiem napawa
I rozpacz rozsiewa wokół
Włosy szukają zmęczonych dłoni
A usta oddechu obłoków
Lecz teraz czas ich już nie dogoni
A chwila nie dotrzyma kroku
Nic nie przerwie trwającej wojny
Między sercem, a przeznaczeniem
Niemal słyszę twój oddech spokojny
Niemal czuje objęcie ramieniem
Lecz wiem o przepaści między nami
Czuje potęgi jej chłód
Łzy znowu znaczą serce bliznami
Spojrzenie wypełnia głód
Znów szepty i łzy czegoś szukają
Tonąc w smolistym mroku
Myśli na próżno tej nocy łkają
Słyszy je tylko pokój
4. POD SMOCZYM OGONEM
(Instrumental)
5. EGRIMONIA
(Instrumental)
6. OSTATNIA PODRÓŻ
Z dostojnym trzepotem skrzydeł
wzbił się ponad ziemię stary kruk
W pozornej ciszy
Pokłoniły mu się prastare drzewa
Wyrosłe ze Starszej Krwi
Kruk wzniósł się wyżej i po raz ostatni
Omiótł hebanowym okiem brokiloński las
Chcąc zachować jego wspomnienie
Na dnie zmęczonego serca
W duszy przepasanej szarościami świata
Pomknął na Północ
W swą ostatnią podróż
Towarzyszył mu tylko szary wicher
Od zawsze dający oparcie jego skrzydłom
Mleczne, ostre szczyty muskał piórami
Płynąc na falach wiatru spoglądał w doliny
W dziób chwytał poszepty płynących strumieni
I nieskalane jak śnieg ostępy uśpionych lasów
Wierzchołki drzew spoglądały wciąż za nim
Poznając mądrości wieków
Dosięgnąć go chciały zbielałe burzany
Omgliły go tylko pianą
Gdy śniegi stopniały na skrzydłach smolistych
Wyruszył w swą drogę daleką
Przy blasku księżyca, wśród mroźnych powiewów,
Szybował nad zmarznięta rzeką
Czarnymi oczami spoglądał na ziemię,
Na lasy w słońcu skąpane
Ochrypłą swą pieśnią zwiastował nadzieję,
Zwiastował wielką zmianę
Płonie zmrok
Płonie noc
Znów bitwy nadszedł czas
Bólu krzyk
Gniewu wrzask
Wrogowie są wśród nas
Płonie zmrok
Płonie noc
Jęk z płuc wyrywa się
Wroga szpon
Krwawy cios
Upada ranny kruk
Strącony z niebiosów w otchłanie ciemności bez szans
Skazany na wieczną tułaczkę w pałacu bez sal
Ostatnia podróż wśród lasów przerwana przez los
Wstęga istnienia przerwana przez zdradziecki cios
Iskra życia wciąż goreje
Ciałem wstrząsnął cichy dreszcz
Dziób rozwarty w niemym krzyku,
Czarne pióra moczy deszcz
Wzbił się w niebo ponad chmury
Chwaląc srebrny strumień gwiazd
Czarnym okiem patrzył z góry
W strugach światła mierzył czas
Już kolejne wzgórze w dole,
W blasku słońca mieni się
Lecz śmiertelny wróg znów goni
I rozszarpać kruka chce
Trwa morderczy wyścig z czasem
Ledwo starcza tchu
Walka jest nieunikniona
Kto ją wygra znów?
Płonie zmrok
Płonie noc
Znów bitwy nadszedł czas
Bólu krzyk
Gniewu wrzask
Wrogowie są wśród nas
Płonie zmrok
Płonie noc
Jęk z płuc wyrywa się
Kruka szpon
Kruka dziób
Skrwawiony pada łup
Znów wzbija się w niebo, szybuje wśród mgieł
Mija strumienie, wzgórza przykryte lasami
Na wichrach skrzydlatych
wiejących z północy znów gna
By zakończyć swój żywot w spokoju
wśród lodu, wśród skał
Już ostatnie wzgórze w dole skąpane wśród mgieł
Ostatniej podróży kruka wreszcie widać cel
Strudzony spoczął w koronie dębu
Na jednym z potężnych ramion Beobherisa
By powspominać przez chwilę świat
Przed nadejściem wieku miecza i topora
Wieku wilczej zamieci
Czasu Białego Zimna
I Białego Światła
Czasu Szaleństwa
Czasu Pogardy
Czasu Końca
I dziecka Starszej
Krwi które na zawsze zmieniło wszystko
Stary kruk pożegnał się
I powlókł swe czarne pióra
Tam gdzie się narodził
By dokonać żywota
Palabras añadidas por czeski21 - Modificar estas palabras