Black Velvet Band : Pożoga
Lyrics
1. RUINY
W ruinie jest serce moje
Zaduma prowadzi mnie w gwiazdy
Kłos purpurowy w snach marznie, zdycha
Dusza się błąka, bezdomna i pusta
W szafirowym oceanie toną gwiazd mych łodzie
Moje witraże wśród planet parady
Na mym ciele historię swą piszę
Łzy w kolorze bursztynu
Pną się we mnie kwiaty czarne-krwawe
Żałoba uchodzi w duszy zaświaty
Noc już rozbłysła w katedry sklepieniu
Kreatorów lica w blasku księżyca
I tylko w nocy cichej przebudzony
Spoglądam w mej ziemi bezkresne przestrzenie
Oddycha, żyje, kwitnie i płacze
Gdzieś w oddali skrzy się zboża łanów złocenie
Grają hymny płaczliwe
Konstelacji żar pali
Królowie wyklętej gomory
Ciskają w nas słowami ze stali
2. NOWA KREW
Oto znów nadszedł czas, otworzyć bramy nocy
Przekroczyć martwych próg, do życia wrócić znów
Zachłysnąć się powietrzem, otworzyć oczy
Wypełznąć znów na ląd, rozpostrzeć skrzydła swe
Znów czuję dreszcze, zapachu kwiatów woń
Piaskiem pustyni spływa żal
Nabieram mocy, jestem jak młody bóg
Niedługo padniesz mi do stóp
Niech spadną wielkie deszcze
Obmyją moje serce
Niech monsun znów wypełni
Pragnienia tamtych dni
Odradzam się, serce krew pompuje
W żyłach znów popłynie gniew
Oto znów nadszedł czas, odsieczy, krewkiej zemsty
Niechaj znowu błyszczy w słońcu stal
Niech spadną wielkie deszcze
Obmyją moje serce
Niech grzmot przeszyje niebo
Niewinne jak łza
W promienistej chwale
Nadciąga nowy czas
Niegdyś zaklęte w kamień
Nowe życie, nowy dar
Twoje przekleństwo cisza
Niemy schowany dzień
Burzą mury jerycha
Kolce róży, nowy cierń
Rozwijam skrzydła
Rosnę w siłę
Chce byś poczuł dziwny strach
Niosę wam ogień
Niosę wam światło
Niosę wam prawdę dawnych lat
Niech spadną wielkie deszcze
Obmyją moje serce
Niech grzmot przeszyje niebo
Niewinne jak łza
W promienistej chwale
Nadciąga nowy czas
Niegdyś zaklęte w kamień
Nowe życie, nowy dar
Twoje przekleństwo cisza
Niemy schowany dzień
Burzą mury jerycha
Kolce róży, nowy cierń
3. NIE MAMY SKRZYDEŁ
Nim poleje się krew i zadrżą niebiosa
Odejdzie ta trwoga jak poranna mgła
Jak wiosenny szron, jak cisza zarania
To spokój twe serce otuli
Nie mamy skrzydeł by latać by wzbić się do gwiazd
By marzenia swe bogom wydrzeć zza krat
Lecz nadejdzie dzień i litości nie starczy
Gdy zabłyśnie w słońcu ma stal
Rośnie to w każdym z nas, kiełkuje jak pąk
To nasze korzenie, z ziemi zbroczonej
Rew naszych przodków wsiąkała tam w nią
Wschodziło słońce czerwone
Nie mamy skrzydeł by latać by wzbić się do gwiazd
By marzenia swe bogom wydrzeć zza krat
Lecz nadejdzie dzień i litości nie starczy
Gdy zabłyśnie w słońcu ma stal
Czy słyszysz ten wiatr, jak szepcze do ucha
Jak wolność ci niesie w melodii z mgieł
Już pola spowija, oblepia uszy
Wzywa byś z nami w bój szedł
Nie mamy skrzydeł by latać by wzbić się do gwiazd
By marzenia wrogów obrócić w pył
Lecz nadejdzie dzień i litości nie starczy
Głowy potoczą się znów
Czy słyszysz ten szept, on z nami tu jest
To ojciec twój, matka, brat, dziad i ich gniew
To ty i twa ziemia, to słońce i dzień
To noc która przyniesie czerń
Nie mamy skrzydeł by latać by wzbić się do gwiazd
By marzenia wrogów obrócić w pył
I wytniemy w pień wszystko to co nam wbrew
Nienawiść zapłonie w nas
Zabłyszczały miecze, zakipiał w nas gniew
Zmieszały się z błotem ogień, woda i krew
Zapłonęły stosy, choć lał z nieba deszcz
Oczyścił z nas grzech
Nie mamy skrzydeł by latać by wzbić się do gwiazd
By marzenia wrogów obrócić w pył
I wytniemy w pień wszystko to co nam wbrew
Nienawiść znów płonie w nas
Nadciąga jesienna słota, zima i gęsty śnieg
Wiatr pamięci wieje i znów zbiera na deszcz
Imiona nasze z kamieni pozmywa
Pamięć będzie trwać
Melodia
Pieśni
Żywa
4. KOŁOWRÓT
(No lyrics available)
5. ZAMIEĆ
Najdłuższa podróż to ta
W której celu jakby brak
To tam gdzie nie ma czerni ani bieli
Gdzie zamarza ostatnia twoja łza
A teraz śpisz
Pod marnym krzyżem z kijów
Okryte kołdrą śniegu twojej duszy zwierciadła
A oni idą ślepo
Do świątyni z kłamstw
Niewierni we mgle błądzą
Kamienie w nich rzucane
A oni w głos się śmieją
Kiedy upadasz znowu
I rękę wyciągają w stronę wszystkowidzącego oka
Pod nami nic tylko mgła
Na dachu świata śmierć biorę za łeb
Wiatrołomem straszy, w oczy śnieg
Kamienie spod nóg zrywa - moja walka trwa
I już dół mi kopią
Szykują z drewna skrzynie
Zsyłają na mnie chorobę, zarazę, wojnę, mór
A ja wciąż wyżej, wyżej
Pnę się po szczeblach nieba
By zepchnąć ze szczytu tego co pozwala im wciąż trwać
Pod nami nic tylko mgła
Na dachu świata śmierć biorę za łeb
Wiatrołomem straszy, w oczy śnieg
Kamienie spod nóg zrywa - moja walka trwa
Nie straszny w oczy wicher
Nie straszna pręga z mojej krwi
I choć mi palcem grozisz, nie zabronisz dalej iść!
I choć twe gniewne oczy
Życzą abym upadł znów
Ja mimo wiatru, śniegu, mrozu dojdę tam gdzie wstaje dzień
To właśnie moja siła
Co rośnie z dnia na dzień
Choć mnie strącisz w nicość ja ulecę na skrzydłach wnet
I nic mnie nie powstrzyma
Będę szedł aż po mój kres
A kiedy tchu zabraknie, pójdą inni w ślady me
6. Z TEJ ZIEMI POWSTAŁEM
Cóż nam żyzne ziemie
Gdy całość popiół spowije?
Cóż nam mokre nurty rzek
Cóż nam wiatrów śpiew?
Z matki jedyny syn
Z tej ziemi powstałem ja
A teraz mur, za głazem głaz
W nie ojców wsiąka krew
Znów mami ich złota blask
Pełnej sakwy cień
Znów wabi ich klejnotów błysk
Srebrników cichy brzęk
Lecz póki żyje ja
I bratem dla mnie jest brat
I póki w żyłach płynie krew
Ja pięści w górze mam
Tysiące czarnych słońc
Tysiące złotych koron
Tysiące czarnych dam
Tysiące złotych królów
Tysiące czarnych słońc
Tysiące złotych koron
Tysiące czarnych dam
Niech strawi ich czas
Cóż nam żyzne ziemie
Gdy całość popiół spowije?
Cóż nam mokre nurty rzek
Cóż nam wiatrów śpiew?
7. IMPERIUM
Śpi jeszcze ziemia choć niebo goreje
Ostatni kamień włożony w gmach
Powstaje miasto, rodzi się w słońcu
Wielkie, potężne, tak jak we snach
Dumni ojcowie z głowami w chmurach
Architekci wielkiego imperium
Tak nieobecni zapatrzeni w siebie
Niczym posągi w marmurze wykute
Coś całkiem z niczego, w trudzie i znoju
W blasku księżyca, tam gdzie wiatru śpiew
Sumiennie, starannie, kładli filary
Tymi rękoma zdartymi do krwi
Ich twarze w blasku chwały i siły
Skrzą się jak ogień, toną w złoceniach
Nieporuszeni, odpoczywają
Kąpią się w blasku ich wielkiego dzieła
Cisza spowija wielkie imperium
Nie ma już słońca i życie ustało
Dumni ojcowie z głowami w chmurach
Ich blade lica przykrywa kurz
Architekci wielkiego świata
Tak zapomniani przez swoje dzieci
Kruszą się wielkie stworzenia filary
Ręce bezsilne załamują się
Wiatr już nie śpiewa, kwitną mogiły
Dzikie księżyce zwołują demony
W podzięce za trud, swą wielką siłę
Pękają mury, upada gmach
Bezkresna pustka, rozdarta nicość
Cisza jak piekło choć ogień już zgasł
Życie się sypie między palcami
Wielkie imperium w niwecz obraca
Imperium upada
Kruche jak życie
Targane wiatrem, morem i mgłą
Imperium upada
Granity, marmury
W bezkresnej pustce nie warte są nic
Z głową wśród gwiazd
Nie strawi nas czas
Imperium w ich blasku goreje
Po kres naszych dni
Chwała tak im
Architektów płoną nadzieje
Lyrics geaddet von czeski21 - Bearbeite die Lyrics