Basement (PL) : Na Krawędzi Końca

Thrash Death / Poland
(2018 - Self-Released)
Learn more

Lyrics


1. BHO

Czy gdzieś jeszcze jest taki ktoś jak ty
Kto wciąż kiedy śpi o równości śni
Kto marzenia spełniać chce i uczciwym być
Kto kolorów nie rozróżnia, kto nie dzieli, nie poróżnia
Gdy uciemiężona horda krzyczy "z kolan wstań!"
By szponami stalowymi wydrzeć wrogom krtań
Przeciw braciom swym i siostrom odbywając broń
Czy na świat znów rzuci cień uniesiona w górę dłoń?
Choćbyś nie wiem ile w beton światłą głową bił
Nie przebijesz tego muru nim zabraknie sił
Dla nich inność zagrożeniem - inność budzi strach!
Radykałów puste łby! Wszystko jak krew w piach!
Jak krew w piach!


2. WIESZ

Ty znasz taką siłę, której moc sprawia, że stajesz się innym
Wiesz co to wolność okupiona krwią niewinnych
Wiesz dokąd iść, którą z dróg, przeciw komu masz unieść miecz
Jak sobą być! Nie dać złapać się w plugastwa sieć
Ty wiesz, co to miłość, gdzie początek swój ma, a gdzie kres
Czy podołasz, zanim czas najzwyczajniej ukręci jej łeb
Szukasz wrogów, aby móc pomścić lata zniewag i krzywd!
Wiesz o tym, że dziś oddychasz tylko dzięki nim
Ty masz w sobie wiarę, której moc ból istnienia pomaga ci nieść
I sprawia, że oszukujesz swoją własną śmierć
Gdy zwątpisz w to, czego wciąż tak zaciekle bronisz od lat
To będzie koniec - nigdy więcej nie zechce cię świat


3. ZŁEGO CIEŃ

Jestem czystym złem mrok we mnie czai się
W moich żyłach wrze czarna jak smoła krew
Stalowych skrzydeł cień w ciemność zamienia dzień
Obracam wszystko w zgliszcza ku chwale swego mistrza
Złóż swoją czułą dłoń na rozpaloną skroń
Nim znów poruszy się potwór na dnie duszy mej
To ja piekieł syn sam diabeł ojcem mym
Ma ciężka jak ołów pięść to nieuchronna śmierć
W czeluściach piersi mej najtwardsze z wszystkich serc
Miarowo wybija ponury rytm łkając nad losem mym
Swój pocałunek złóż na najzimniejszych z ust
Pokochaj z całych sił spraw abym lepszym był


4. PRAWDY DWIE

W żyłach znów gotuje się krew
Targa tobą bezsilność i gniew
Komu wierzyć, a komu już nie?
Gdy gorzkim kłamstwem są prawdy dwie
Widzisz, jak upada ten świat
Na grobie brata znów tańczy brat
Jak samozwańczy król Berło dzierży błazen, a na tronie
Purpurowy wieprz w złotej koronie
Krzyczy król: "my pany - tam hołota!"
Obsypując wieprza górą złota.
Kanclerz znów hołubi szambelana
Snują się za wieprzem na kolanach
Błazen z królem stoją w krzyża cieniu
Nie zostanie kamień na kamieniu! Nie!


5. KLECHA

Kto ci nadał prawo żebyś mówił mi
Co jest złe, co dobre? Uczył mnie jak żyć?
Straszysz swoim piekłem dwa tysiące lat
W tłustej łapie dzierżąc księgę pełną kłamstw
Brednie twego sacrum niepotrzebne mi
Bo ja jestem światłem ty w ciemności tkwisz
Głosząc prawdy wiary świat popychasz wstecz Krwią zbrukane ręce zabierz precz!
Powiedz skurwysynu, kto pozwolił ci
Krzywdzić niewiniątka, ze świętości drwić
Chore twe doktryny nie zniewolą mnie
Spłonie twa świątynia! Zdychaj psie!


6. ELEKT

Dobrze wie, co dzieje się w twej głowie
Czego pragniesz on najlepiej wie
Co usłyszeć chcesz to właśnie powie
Jest tu po to, aby w pełni uszczęśliwić cię
Spełnić może każde twe życzenie
Chcesz czy nie chcesz zadowoli cię
W mgnieniu oka twoje życie zmieni
Murem za nim stan, na pewno zawiedziesz się
Dajesz mamić się pokrętnym mowom
Spijasz fałsz płynący z jego ust
Znów ulegasz jego pustym słowom
On kreuje twe poglądy, wiarę twą i gust
Obyś tylko jemu wiernym był
Gdy posadzi dupę swą na tronie
Wszystkie twe nadzieje wnet obróci w gruz i pył


7. OSTATNI KROK

Niemoc i bezsilność znów ogarniają cię
Lejąc w twoje serce ten irracjonalny lęk
Rozmyte myśli w głowie twej, jak miriady gwiazd Pytają wciąż o życia sens, o przyszły i przeszły czas
Czy los na swoich barkach, jak brzemię będziesz niósł? Czy splendoru blask rozświetlał będzie ci drogę? Marzenia spełnisz swe, czy będziesz tylko śnić?
Dokąd zaprowadzi cię to najważniejsze z żyć?
Dziś świat u twoich stóp zsyła ci mannę z nieba
W pokorze bijąc głową o bruk daje więcej niż trzeba Lecz nie łudź się -Judaszem jest i jutro może zdradzić cię
Pamiętaj o tym nim sprawi, że na to co święte porwiesz się
Czule jak matka ramieniem swym otuli ciebie noc Obetrze słono-gorzkie łzy, zapłacze nad losem twym Zanurzysz się, zatoniesz w niej, odejdziesz w wieczny mrok
Na swojej ścieżce życia ostatni postawisz krok
A stamtąd już nie ma odwrotu


8. MODUS OPERNDI

Stój! Zatrzymaj się! Popatrz jak świat zmierza ku przepaści
Spójrz! Jak wielu z nas, zabija siebie każdego dnia Walcz! Nie pozwól by i ciebie spotkał taki los Krzycz! I wykrzycz im, że jesteś ponad to! Ponad to! Niech nikt nie mówi Ci, jak masz żyć!
Chciej! Wciąż więcej chciej! Lecz niech nie wciągnie cię wir chciwości
Bierz! Od życia bierz! Pomiędzy tymi, których kochasz dziel
Żyj! Po prostu żyj! Bo przecież mało czasu masz Śnij! I spełniaj sny! Nie zrobi tego za ciebie nikt! Niech nikt nie mówi Ci, jak masz żyć!
Nie! Nie ufaj tym! Co w imię boga rozpętują krwawe waśnie
Zduś! W zarodku zduś! Indoktrynacji wszelkiej syf Myśl! Zwyczajnie myśl! Otwarty umysł zawsze miej Nie! I nie bój się nazywać rzeczy po imieniu
Niech nikt nie mówi ci, jak masz żyć


9. KTO SIEJE WIATR

Odkąd światem świat, prawdę prostą zna
Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę
Sroga kara spotka cię Kombinujesz wciąż, jak zaszkodzić mi
Lawirujesz, knujesz, łżesz
Odkąd światem świat, prawdę prostą zna
Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę
Musisz wiedzieć, że knując gierki swe
Zemsty mej poczujesz smak
Rzeką spływa z ust hipokryzji jad
Fałszu studnią jesteś bez dna
Bez dna!
Odkąd światem świat, prawdę prostą zna
Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę
Już nie zdołasz, nie, przed tym ukryć się
Gniewem kipi serce me
Za intrygi twe, za twą brudną grę
Dziś przeleję twoją krew


10. KOSZMAR

Brudny mrok za oknem zapadł, który mija dzień?
Wciąż nie widać końca, nie przychodzi sen
Coraz bardziej gryzie w oczy papierosów dym
W coraz głębszym brodzę gównie, tonę w nim!
Z zesztywniałych kolan już nie mogę podnieść się
Nie pamiętam ile czasu nie widziałem cię
Wódą wciąż rozrzedzam wrzącą w żyłach krew
Czym ugasić mam płonący w moim sercu gniew?
Ona znów zagrała główną rolę w moim śnie
Nie wiem czemu, przecież nie jej tylko ciebie chcę
Gdy odeszła tuż nad ranem czułem się jak śmieć
Wcale jej nie miałem, ale jakbym chciał ją mieć
Za to chyba los okrutny karę zadał mi
Obciął skrzydła, spalił mosty, zamknął wszystkie drzwi
Roztrzęsiony i spocony nagle budzę się
Oczom swym nie wierzę - leżysz obok mnie!

lyrics added by czeski21 - Modify this lyrics