Lęk : Sennych Sploty Smutków

Black Metal / Poland
(2020 - Wolfspell Records)
了解更多

歌词


1. SENNY WCIĄŻ

Senny wciąż spuchnięty od strachu z braku siły – nie czasu – gniję
Senny wciąż z sercem nad głową rzygam bezsensem
A tam już gdzieś rośnie zmowa:
,,Tylko tyle zostawcie by nie wyrósł szaleniec
Pchnijcie weń na pograniczu czary co tylko nasze – paskudne te
I wierzcie lub nie: chodzi sra i żre… żyje…
Karmi posłusznie ten co domyślny łagodnie
Wrasta w glebę choć wściekłość w nim wre
I wierzcie lub nie – biega marzy i tonie we śnie co tylko w części jego jest małej’’
I nadszedł kres
To co me otwieram – co zabrał mi dzień
Kształty omijam co udają że w nocy ich dom
Szukam czarów co zwalczą ten gzom
Wioska moja w płomieniach zatem wiadra łez wylewam by ugasić mój gniew


2. OGRODY

Wypluła mnie do matni przebrzydłej machina mająca w pogardzie moją jaźń
I czeka na ból co graniczy z obłędem
Zaspokoić się pragnie moim cierpieniem
Dziwy to dziwy są
Ogrody posiane są wolą złą
Paskudne dziwy tam są
Zaplecieniśmy przez wolę złą
Dziwy tam dziwy są
Ogrody posiane tam wolą złą
Paskudne dziwy to są
W ogrodach przez ,,twórców’’ na rzeź…
Krzyczeć roztropnie – drzeć się
Niech leci co twoje choćby w pustce umarło
Pamiętać nam warto by niszczyć swe gardło by choćby w pustce to co nasze umarło


3. DRZEWO ŁEZ

Tak pojedynczy każdy krok mój ciężki
Tak pełen wstydu chodzę jakbym mniejszy znowu był
Posuwam naprzód się sam nie wiem gdzie
Drgając chodzę…
Patrzę na niebo potem zerkam w las – tu nie ma dnia i nocy
Unosi się tu tylko mrok tajemny ten z mych snów o barwie bez koloru i zapachu mym prawdziwym
Oddycham półświatem
Na wpół światem – światem
Połykam na poły z półświatem
Pożeram połowę z półświatem
Nim dojdę do drzewa łez
Tak piękne jak to tylko jest możliwe
Trąca nienawiścią do mych wrogów
Istność wypełnienia, współczucie dla istnienia mego ja
Tak miły jak to tylko jest możliwe
Widok w oku mroku drzewa łez
Razi swoją troską – porusza archaiczne zmysły me

Gdy przez nienawiść do trzeciej zacząłem spoglądać do gwiazd
Odraza ma wzrosła i stworzyłem swój świat
A mylnie nietrafnie odwróciłem wtedy swój wzrok
I poszedłem za ludzkości głosem z obłudą na znój


4. PUSTKA W SNUCIACH

Mara mara mara
Wchodzi na płuca
Noce i dnie siedzi – nie chce zleźć
Szaro szaro szaro noce i dnie
Niepokój codzienność strach i lęk

Duszony bez końca
Po gardle spływa krew
Pustka w snuciach
Strach i lęk

Głucho głucho głucho
Noce i dnie
Gdy zmora jest blisko strach i lęk
Ślepo ślepo ślepo bez wizji w stan łez
Odnóża jak puchy przez noce i dnie

Gnijcie jak ja!
Rzygać mi krwią i pustką i strachem!
Rzygać jak ja przeklęte cienie!
Rzygać jak ja do wyplucia nie nas!
Do wyplucia ICH z nas!
Chodźmy! W każdym z nas inna jest istota!


5. DZIECI NOCY

Po osi czasu suniemy w tył – w tamte dni
Tam każdy z nich inny – poznawać dawał
Po osi wstecz w zatracenie – bliżej czasów przed istnieniem
O krok od nocy niemal dotyka snu dusza stara wrzucona w ciało

Nie proszę – wymagam – oddajcie mi…
Nie dla mnie wiara – Ja wiem! – Oddajcie mnie!
Przywróćcie mnie:

Chęć…
Brak więzienia…
Sens cieszenia…
Spokój…

Obrzydzeni czasem razem drwimy z wiosen
Oburzeni losem my…
Opuszczeni z czasem pluć będziemy w wieczną pamięć
Obruszeni bólem my – my – dzieci nocy!

Z mroku ulepimy zamek czarny z czarnym tronem
Pod księżycem poza światem ciemność będzie żywić nas


6. PRAWDZIWI

Barwy zimne znowu przed oczami
Dźwięki bez ducha dzwonią w naszych uszach
Powietrze brudne wdychamy ustami skórą i nozdrzami
I czujemy żeśmy sami...

Odchodzą kolory w zapomnienie
Wszystko jest szare – Nasze myśli są stare
Nic nie wiemy z tego co pewne
z wielu domysłów bierzemy najlepsze
Gniew – dół – śmiech – strach
Tak właśnie w koło jest paskudnie
Strach – dół – śmiech – gniew
Gdzie jest nasz cel?
Gniew – dół – strach – śmiech
Znowu i znowu wewnętrzny śpiew
Strach – dół – gniew i śmiech
Rozdarcia śpiew

Każda droga nam przychylna
Wszystkie z chęcią ciągną nas w dół
Obdarowaniśmy hojnie wizjami bezsensu
Jedynie iluzję przyniesie sertralina

Martwy – mały
Zepsuty bez granic
Ocieram się o nic

Ona wyje – włosy z głowy rwie – cierpi
On ryczy – nikt nie troszczy się – cierpi
Oni – Ci prawdziwi


7. SEKTA LUSZU

Niewyraźny kształt – obecność wstrętna pasująca do tych ram
Posłaniec straży – sługa tego co ten przeklęty stworzył świat

Przynosi nam dreszcz – gnieździ się w głowach i snach
I wpycha nam strachu co noc
Obawą wypełnia nam JA

Obrzydliwy – rządzi myślą głodzi i wyżera
Samolubny – bez miłości – fundament jego sam ON!
Szemrany – wredny – porażki łaknie – niemocy gruby pan
Na swoim wstręcie zbudował sektę – zlepiony z naszych ran – ON!

On daje nam czas by potem zatruwać go złem
Z jego winy jest w ludziach zły czar
Przez niego tkwi w ludziach zły gen
On daje nam żal
Za jego sprawą jak cień
Chodzi za nami wina i lęk
Goni nas kara i grzech – Śmierć!

Wstręty dnia – niemoc chłód i skwar
Stresu zwały
Wstręty tak zakłamane – nieprawdziwe
W ogóle nie żywe – okropne
Wstręty dnia ŻAL – ŻAL – ŻAL!

Wstręty nocy – niepokój wspomnienie świt
Strach przed wstaniem
Wstręty tak nie żywe – w ogóle nieprawdziwe
Paskudne wstręty dnia i nocy PRECZ – PRECZ – PRECZ!


8. SENNYCH SPLOTY SMUTKÓW

Spośród najgorszych myśli co nie dają spać
Najgorsza jest ta która chęć zamienia w łzy
Że co nie zrobić wszystko na nic
Każdy ruch twój śmieszny – Wszystko idzie w dno

Jak wykorzystać dany nam przez życie czas
I jaki ma to i czy w ogóle ma sens?
I czym jesteśmy – po co smutek tak przychodzi nagle
Jeśli nawet nic nie męczy cię?

Znów odurzasz się i obijasz się o ściany – najebany
Świat wiruje – duch wariuje: ktoś mu szczęścia oddał część
Smutna jest Ci trzeźwa myśl: nudna – straszna – pełna zgryzot
Durny jest Ci pusty świat – nie porusza się
W miejscu stoi – pełen głodu

Na nieboskłonie masa gwiazd i ty na dole
Wzrok twój tęskno idzie w dal – w pole
Jesteś sam…

Ja zaplątany w senny czar – śnię
My zaplątani w smutny czas – we śnie

;歌词由 添加 czeski21 - 修改此歌词