Kir (PL) : L'Appel du Vide

Тексты песен


1. DESTINATION VOID

(Instrumental)


2. MONUMENT

Każdego dnia, świdrujący wrzask
Murami doliny się toczy
Ze skraju otchłani monument wzywa
Najwyższy czas iść, żar lizać z betonu
Gdzie Uroboros śpi

Traktem królewskim wpław
Brukiem, w górę strumienia
Na szczycie Boga nie ma
Jedynie pies małpę gwałci

L’appel du vide!
Szczęśliwi ci, co za głosem idą
Może i mnie kiedyś zaprosi
Otchłań, ta kurwa złośliwa

Pustego miasta szum
Znów noc się w głowach drze
Z oddechem od dymu mętnym
Obity wstaje świt

Z absurdu w absurd
Cegła po cegle
Rośnie w oczach ten pomnik
Garb na pogiętych plecach

Ogniska już nie płoną
Świątynie zaorane
Im dalej w stronę światła
Tym większa wiara w monument

Każdego dnia łby strachem uciśnione
Plują kłębami gęstymi
Odłamki kręgosłupów łechtają żołądki
Wołają JEŚĆ gnijące skorupy

Wspomnienia kąpieli
We własnych ciepłych płynach
Nie niosą wstydu, a inspiracje


3. ZNÓW

Poranek dziś nie przyszedł
Rozmaka w strugach szczyn
Suche oko w jutro wlepiam
Tam, gdzie poranki goryczą się leją
A rynsztok mami ciepłem
Bełta woń zwala z nóg

Pijemy za przeszły czas,
Za jeden dzień, który wkoło trwa
Za każde wspomnienie, co gnije w nas
Bo lepiej już tylko było

We mgle rdzawej każdy świt
W monotonii płyną dni
Batog Słońca smaga łzy
Nocy echa mylą krok

Pijemy za przeszły czas
Za jedno zwycięstwo na szańcu fiask
Za cały ten spokój, co doskwiera nam
Byleby lepiej nie było

Wojnę weźmiem na sztandary
Nudą otworzymy krtanie
I w płomieniach niech świat stanie
W płomieniach beznadziei

Gardła chrzęst, suchy jęk
Tępy ból, nocy błysk
Jak co roku, jak co rano

Gdzieś tam w kącie, pod czerepem
Wciąż chrobocze myśl parszywa,
Wolność! Łkają kurwy przybite do drzewa
Wolność! W chocholim tańcu płynie tłum
Wolność! Na twarzach spokój, gwoździem wyryty

Jak zawsze rozgromimy
Co nam tym razem wyszło
Jeden krok do przodu
Dwadzieścia kroków w tył

Na ołtarzu popielnicy rozstraja się duma
Noc raczej nie przyjdzie
Sen pewnie zeżre dzień
Dziś pijemy za żywoty tkane beznadzieją
Leję wódę w ryj, otulony majestatem

I znów, we mgle rdzawej wstanie świt
W monotonii miną dni
Batog Słońca smagnie łzy
Nocy echa zmylą krok


4. ETER

Nie my odlani ze spiżu
Nie nam iść w horyzont
Z licami blaskiem chwały rżniętymi
Nie pisany nam los bohaterów
Bo i z gówna bicza nie ukręcisz

Z woli rośnie pleśń
Z przypadku nowy dzień
Piętrzą się zmarnowane szanse

Oddam każdy śmiech
Każdy wyrzut dopaminy
I miłostkę śmieszną

Za pustej ulicy zew
Za każdy głuchy krok
Zawisły w powietrzu
Parłbym przed siebie
Byle dalej
Byle przerwać pętlę

Co świt
Szczęka znika w ranie
Uśmiech tnie jak nóż
Oczy jak talary
Pewnie widzą więcej

Gdy nam z wież wołają
Pięć razy dziennie za siebie spojrzymy
Nigdy w przód!

Gdy na dzwonnicach alarm biją
Pokłony do samych siebie z wczoraj zbijemy
I po kręgach pójdziemy

Z woli rośnie pleśń
Z przypadku nowy dzień
Piętrzą się zmarnowane szanse

Jak szkło pod powiekami
Jak z gromów obdarte burze,
O krok od wybuchu
I o krok od niczego
Jak pet topiony w kałuży

W piwnic podłogi tłuste
Jak w Hiroshimy mury
Wgryzły się nasze cienie
Przyschły i bronią
Uwitych z bluźnierstw gniazd

W którą stronę wiszą krzyże?
Gdzie góra jest?
Gdzie dół?

Nie my odlani ze spiżu
Nie nam iść w horyzont
Nie nam, więc nie wam!

Z próżni odlać chęć
Nadać woli pęd
Zdeptać własne gardła
Samych siebie ukrócić


5. APOPTOSIS

Incandescent mass burials' bloom
Underneath our barren feet
Here, high above the scorching pit
The reek gets bearable
And so we glide on the lines
Faces reflecting horizon

The spintrian buzz of the noble
The steady pace
That brings more unrest than comfort
So are the hardships of truce
The outskirts of unwavering order
One only a mother could love

We carved our failures in stone
Pierced the rubber curtains
To unfold the ocean of bliss
Yet beyond the folds
Is the predator’s scheme
Womb upon womb

…Amethia…

Never thought I’d pity myself that much
Childhood love
Still more relevant than tomorrow
For the sake of this song
I will tell you I was strong
The horizon never comes
And the tightrope never gets wider

I stare at the swarm over concrete jungle
Clenching tight to the tale of balance
Where is the punchline?
How come the things still roll?
For all the good we’ve done
There was always a bucket of lies

Darkness weaves the sky
Bleeding tar through eyes and ears
Mouths drool the anthem:

“With head up your ass
It’s easier to face the entropy”

If all is but white noise
Keeping up appearances was not essential

This is our honour
To burn the neighbour on a stake
Tear the stranger’s eye out
In an act of compassion
And repeat
Till the last man standing

Glass will flood us
Girders will fall
Who is to blame if not everyone?
Glass will flood us
Girders will fall

It’s so damn fucking hard
To piece the thoughts together
Setting Sun lays shadows on the ant world
Slowdown’s coming, but who's to stop?
The horizon never comes
And the tightrope never gets wider…

Тексты песен добавлены czeski21 - Изменить эти тексты песен