Anthem (PL) : Praeposterum
Les paroles
1. JAHWE
Kiedy świat gaśnie
Błagając o otwarty masowy grób
Ćpając patroszone ciała
Czcząc kolosa zgnilizny
W moim sercu mieszka bóg
Z czerni i absurdu
Rujnujący zmysły szlachetności
Rzygający słowami zbawienia z krzyża
Niebo pożera gnijące światło
Dosiadając róży wiatrów
Pękając w tym nieustraszonym geście
Chorzy dewoci
Skąpani w świętych słowach
Wydzierający sobie oczy w szale absurdu
Obaleni królowie leżący we własnych wnętrznościach
Inkantacje pokrywające stosy trupów zbroją
Rzeźbiące ich trumny gdy zamkną usta
Odetnij ich od wiary tyranią
Wszechmocny dyktator zbawienia
Odkupicie poprzez boskie zjebanie
2. PRAEPOSTERUM
Spójrz!
Wszędzie wokół zniszczenie
Gnijące dzieła boga - kastrata
Roznosicie tą plagę, rwiecie wnętrzności świata
Poczynacie bękarty w boskim bluźnierstwie
Potem padacie na krwawe kolana
Błagając o niezrozumiałe
Wasze myśli głoszą dominację
Pod czołami z piętnem poniżenia
Zatoń w zadżumionym horyzoncie
Połknij bóstwo, któremu się kłaniasz
Ssij fallusa swojej boskiej bestii
Zatopiony w gnijącym ciele boga
Jak złudny wytrysk wiary
Jak wybuch zakłamania
Gnijący skraj jutra
3. THELEMA
Nie będę miał bogów cudzych przede mną
Wola ma światłem mej drogi
Podług niej stąpiąc nieugięty
Nie chyląc czoła ludzkim bogom
Jam jest bóg swój
Złamałem okowy kłamstwa
Wyzbywszy się złudzeń
Wypełniam swoją wolę
Bluźnierczą pieśń niosąc
Ogniem czystości plują usta
Płoną miraże fałszywych bóstw
Wykutych z ksiąg oszustów
Wola jedynym prawem
Nie ma prawd ponad nią
Egzystencji przyświeca na ścieżce doskonałości
Wyzbywszy się tych plugawych bóstw
Stąpam po ziemi
Wyściełane szlaki ścierwami ich
A krew spływa po ciele
4. CURSUS
Ideał w pieśniach
A w sercu popiół
Na zgliszczach domostw odmieńców
Budują dumnie świątynie
Ku chwale ślepcom
Asymilacja lub eksterminacja
Ku chwale krzyża i kłamcy
Zmanipulowane boskie kurwy
Depczą odmienność
Na wzór ślepcom
Zasłonięte ich twarze
A w oczach ogień
Na kolana padając w żałosne swe modły
Ku dominacji proroka pedofila
Watahy ścierw
Sieją swą zarazę i brud
Na wzór ślepcom
W ostatnim dniu, ni sądu ni chwały
Płonące symbole wypełnią horyzont
Gdy fanatyczny zew sięgnie zenitu
Ostatniego z augurów głowa ścięta
Z impetem spadnie na bruk
5. W GÓRACH SZALEŃSTWA
Poza tyglem lunatyków
Za horyzontem najdalszych wyobrażeń
Pogrzebany pokrywą snu
Tli się przedwieczny chaos
Alfa i omega
Twórcy i mordercy ludzkiego gatunku
W pozornym letargu
Wyczekują...
Pogrzebani w majestacie szczytów
Okrytych zapomnieniem
Na jedno skinienie
By wybrzmieć głosem zagłady
Pojąć nie zdoła nikt
A gdyby sprostał
W objęciach szaleństwa
Skamląc błagać będzie o śmierć
6. 666
(Instrumental)
7. RYTUAŁ DESTRUKCJI
Wznieście się siły śpiące pierwotnej ciemności otchłani
Które znacie głosy zemsty i żądzy
zniszczenia moich wrogów
Pragnę być esencją zniszczenia
I pożeracza by zmienić ich w ofiarę
Skorupę pożartą przez wasze psy
Przez ciemniejące wiatry verenya
Który przynosisz demony starych cieni
Zstąp ze swego siedliska
by pożreć i zniszczyć moich wrogów
Zstąp teraz aniele ciemności
Istoto która podąża by rozdzielić
Kości i pić krew z esencji duszy
Wydłuż swój cień do postaci moich adwersarzy
Dotykiem wyssij ich bez litości
Przez ciemniejące wiatry verenya
Który przynosisz demony starych cieni
Zstąp ze swego siedliska
by pożreć i zniszczyć moich wrogów
Wzywam tych którzy nienawidzą
Niech rozleje się krew jak ulewny deszcz
Pożryjcie ich ciała, wyssijcie ich
Demony pełne nienawiści
Zaczyna się!
8. ROKOSZ
Dławi się cierniami swego cierpienia
Jego krew zmieniona w ślepą wiarę
Biblijne niewolnictwo unicestwienia ludzi
Przyzywając ikony duchowej rzezi
Opłakuj synów światła
W przeddzień nadejścia much
Kraj osnuty myślą tyrana
Osłupiały w wiecznych inkantacjach
Natura przemija ze zroszonymi oczami
Ciągnąc za sobą słońce
Grzebiąc świątynie wolności
Spójrz w górę!
Chwal pustkę ludzkości!
Zmyślne dusze, mknijcie naprzód
Skryjcie się w wietrze, chłońcie kurz pogardy
Zapędźcie boskość do domu konania
Jęczące oczy spoglądają w dół
Trzymając przy nas wspaniałe bluźnierstwo
Żołnierze! Wstrzymajcie święte wieści!
Mknijcie na bestiach spustoszenia!
9. ARTEFAKT
W cieniu rzeźby
Symbolu cierpień i odkupień
W cieniu półksiężyca
Wiją się larwy
W zbiorowej hipnozie
Glob niczym padlina
Ofiarą ich złudzeń
Zgwałcony i sponiewierany
Dławi się plagą
Przegniłych autorytetów
W cieniu swych monolitów
Pogrążeni w tańcu i orgiach
Przy wtórze modlitw i linii psalmów
Niczym gangrena
Przeżerają bezwzględnie ląd
Po sam horyzont
A artefakty ich kultu
Spijają nienawiść z ich ust
10. LIBER AL VE LEGIS
Spisana dla królów i dzieci eonu
Wznosi ku życiu, śmierci, ekstazie
Wiedza i moc rozedrą umysł
A w snach i jawie odkryć wolę
Nie masz prawa nad czynieniem woli swojej
Miłość jest prawem miłość podług woli
Kapłan książąt
Ankh Af Na Khonsu
Słowem prawa jest thelema
Słowem grzechu jest ograniczenie
Słońce, siła, wzrok
Te są dla sług gwiazdy i węża
Ja jestem sam
Gdzie ja jestem nie ma żadnego boga
Święto dla ognia...
Święto dla wody...
Święto dla życia... I jeszcze większe święto dla śmierci...
paroles ajoutées par czeski21 - Modifier ces paroles