Luxtorpeda : Robaki

Crossover / Poland
(2012 - SDC (Stage Diving Club))
Zobacz więcej

Teksty


1. PIES DARWINA

Nie, nie wierzę, nie,
Nie, nie wierzę
Nie, nie wierzę, nie,
Pies Darwina wątpić zaczyna!

Głupie przesądy,
Bezpieczne poglądy,
Chore teorie,
Które fałszują historię.
Doberman Darwina
Wątpić już zaczyna,
Nie wierzę w nic, co pochodzi
Od tego, który nas dzieli i szkodzi!

Nie, nie wierzę, nie,
Nie, nie wierzę
Nie, nie wierzę, nie,
Pies Darwina wątpić zaczyna (x2)

Szczęśliwa trzynastka,
Pochlebstwa, co łaska.
Gówno promuje,
Udając dobro
Nas truje.
Ludowe zwyczaje
Ręki na krzyż nie podaję
Nie wierzę w nic, co pochodzi
Od tego, który nas dzieli i szkodzi!

Nie, nie wierzę, nie,
Nie wierzę nie,
Nie wierzę
Nie, nie wierzę, nie,
Nie wierzę nie,
Nie wierzę

Jakoś nie chce mi się wierzyć
W korporacyjne dobro,
Gdzie sprzedają na salonach
Za miliony ludzką godność
Jakoś nie chce mi się wierzyć,
Że doktryna czy idea
Może być bardziej święta,
Niż życie człowieka.
I nigdy nie uwierzę
W słuszność jakiejkolwiek wojny
I że można sprawiedliwie
Deptać ludzi za poglądy
Jakim prawem chcesz mnie sądzić?
Zostaw drzazgę w moim oku!
Moim ludzkim prawem błądzić
Wszelkie sądy zostaw bogu!

Nie, nie wierzę, nie,
Nie wierzę nie,
Nie wierzę
Nie, nie wierzę, nie,
Nie wierzę nie,
Nie wierzę


2. SEROTONINA

Chemiczna piękność ciebie nie zastąpi,
Odchodząc obcasem wdeptałaś mnie w chodnik.
Jestem chory, smutny i samotny,
Boli mnie i chyba się pogorszy.
Biorę leki nadzienne i leki nasenne,
Już zawsze tak będzie? No to beznadziejnie.
Na śniadanie zapijam klina,
Gdzie jest moja serotonina?

Lustro - lodówka,
Lodówka - lustro.
W jednym i w drugim, zaglądam - pusto.
Labirynt w ogrodzie jak mój mózg żywopłot - wrak,
Plan drogi do wyjścia już dobrze znam...

Nie jesteś sam! (x7)

Czuję się kaleki i ręce mam ciężkie,
Z apteki na recepty nie dadzą mi więcej.
Jak ponownie posklejać się w całość,
Wysypało się ze mnie, nic nie zostało.
I mam depresje, a mieć jej nie chcę,
Zgubiłem szczęście, wszystko to bezsens.
Kto mi ją zabrał, czyja to wina?
Gdzie jest moja serotonina?

Lustro - lodówka,
Lodówka - lustro.
W jednym i w drugim, zaglądam - pusto.
Labirynt w ogrodzie jak mój mózg żywopłot - wrak,
Plan drogi do wyjścia już dobrze znam...

Nie jesteś sam! (x7)

C10h12n2o,
5-hydroksytryptamina! (x4)

C10h12n2o!


3. AMNESTIA

Widziałem człowieka przez moje okno
Był blisko, mogłem go dotknąć
To okno okryłem srebrem i złotem
Teraz do niego się modlę, to mój totem

Stworzyłem lustro i w nie głęboko wierzę
A jest w nim pusto, widzę tam tylko siebie

Proces, wyrok, uniewinnienie!
Proces, wyrok, uniewinnienie!
Wyrok!
Uniewinnienie!
Wyrok!
Uniewinnienie!
Wyrok!
Uniewinnienie!
Wyrok!

Pokonana bestia, amnestia
Recydywa, na kolanach wychodzi z piekła
Pokonana bestia, amnestia
Recydywa, na kolanach wychodzi z piekła
Pokonana bestia, amnestia
Recydywa, na kolanach wychodzi z piekła
Pokonana bestia, amnestia

Amnestia!

Zasadziłem drzewo, które kwitnie monetami
Ono daje swoje plony ilekroć się skłamie
Drzewo rosło we mnie nawożone fałszem
Lecz przestało rodzić chciało lepszą karmę
Oszczerstwo to za mało i nie zdało się na nic
Aby mieć znów owoce miałem kraść i ranić

Proces, wyrok, uniewinnienie!
Proces, wyrok, uniewinnienie!
Wyrok!
Uniewinnienie!
Wyrok!
Uniewinnienie!
Wyrok!
Uniewinnienie!
Wyrok!

Pokonana bestia, amnestia
Recydywa, na kolanach wychodzi z piekła
Pokonana bestia, amnestia
Recydywa, na kolanach wychodzi z piekła
Pokonana bestia, amnestia
Recydywa, na kolanach wychodzi z piekła
Pokonana bestia, amnestia

Potrzebuję amnestii i chcę znów wyjrzeć przez okno
I zobaczyć człowieka i go dotknąć
Potrzebuję amnestii i chcę znów wyjrzeć przez okno
I zobaczyć człowieka i go dotknąć!

Wyrok!
Uniewinnienie!
Wyrok!
Uniewinnienie!
Wyrok!
Uniewinnienie!
Wyrok!

Pokonana bestia, amnestia
Recydywa, na kolanach wychodzi z piekła
Pokonana bestia, amnestia
Recydywa, na kolanach wychodzi z piekła
Pokonana bestia, amnestia
Recydywa, na kolanach wychodzi z piekła
Pokonana bestia, amnestia


4. WILKI DWA

Byłem wilkiem w potrzasku odgryzłem łapę o brzasku
Wolność gęstą czerwienią pokryła moje kły
Uciekłem ranny strach ból i trzy łapy
W amoku biegnąc oprócz krwi spijałem łzy

Wyłem do księżyca i prosiłem o litość
Kiedy głód i łatwy łup przywołał gończe psy
Wilk wolny wilk kaleka miałem trwać nie uciekać
Karmiłem wilka którego psy rozszarpią dziś

A we mnie samym wilki dwa
Oblicze dobra oblicze zła
Walczą ze sobą nieustannie
Wygrywa ten którego karmię

Uciekałem bez siły wilki za plecami wyły
Miałem tylko nadzieję i otwarte drzwi
Upadłem na kolana i walczyłem do rana
Nie wiedziałem że jestem w sobie taki zły

Latami dokarmiałem tego którego nie chciałem
On głęboko zatopił we mnie swoje kły
Twoja modlitwa złapała go w sidła
Teraz jestem wolny tak jak ty

A we mnie samym wilki dwa
Oblicze dobra oblicze zła
Walczą ze sobą nieustannie
Wygrywa ten którego karmię

W budzie skundlone myśli ochłapy pragnień w brudzie miski
Rzucone smutną jałmużną psu
Karuzela świata pędzi zaprasza blaskiem rtęci
I jaskrą zazdrości pokrywa wzrok

Wiara i miłość nad wszystko
Reszta to proch pył i nicość
Wolisz egoizm życia bez granic
Wygra w tobie ten wilk którego nakarmisz


5. TU I TERAZ

Moje podkrążone oczy zdradzają słabości
Gdy w środku nocy budzi sen o przeszłości
Kiedy to szczęście było białe i w proszku
Gdy nie poznawałem w lustrze swoich oczu
Lęk puka w okno, mówi że znów zniknie dobro
A strach patrzy w oczy, chce żebym znów stał się obcy

Strach przed dzisiaj paraliżuje
Wczoraj i jutro moje myśli truje
Co było to było, co ma być będzie
Tu i teraz to moje orędzie

Tu! Tu i teraz tu!
Tu! Tu i teraz
Tu! Tu i teraz tu!
Tu! Tu i teraz

Boję się przyszłości, boję odpowiedzialności swojej
Boję się o jutro, brak pieniędzy będzie boleć
Lękam się choroby, śmierci i nieszczęścia
Lękam się o raty, kredyty, opłaty. Klękam
Przyszłość jest tak niepewna
Wyrywa serce, życie w nerwach
Wschód słońca jutra znika
Zapomnę pewności dzisiaj

Strach przed dzisiaj paraliżuje
Wczoraj i jutro moje myśli truje
Co było to było, co ma być będzie
Tu i teraz to moje orędzie

Tu! Tu i teraz tu!
Tu! Tu i teraz
Tu! Tu i teraz tu!
Tu! Tu i teraz

Chcę żyć dziś, tu i teraz
Nie chcę być tym kim nie jestem
Nie chcę być tam gdzie mnie nie ma
To jest dzień i to jest miejsce

Tam gdzie nas nie ma czas nie istnieje
Wczoraj i jutro odbiera dziś nadzieję
To co przerasta jest niemożliwe
Znaki na niebie wołają ciebie

Tu! Tu i teraz tu!
Tu! Tu i teraz tu!
Tu! Tu i teraz tu!
Tu! Tu i teraz tu!
Tu i teraz


6. MOWA TRAWA

Zezowate myśli w pustej głowie fruną,
Paluszki jak serdelki nerwowo pracują,
Plują usta z febrą szczerbatymi słowy,
Tak oto zezowate myśli uciekają z głowy.

Mowa oszusta - groch i kapusta,
A przez otwarte na oścież usta,
Widać, że głowa jest pusta...
Pusta!

Mowa trawa z prawa, mowa trawa z lewa,
Murawa się rozrasta kiedy się podlewa.
Mowa trawa z prawa, mowa trawa z lewa,
Murawa się rozrasta, ale ją olewam. (x2)

Nie pierwszy i nie ostatni,
W swoich przemowach był słodki i gładki!
Widać, że facet się stara,
Między zębami mięso z tatara!

Kaprawe oczęta chytro spoglądają na cię,
Plamy na krawacie i wczorajsze gacie.
Międli po kieszeniach, szukając przemowy,
Tak oto zezowate myśli uciekają z głowy.

Mowa oszusta - groch i kapusta,
A przez otwarte na oścież usta,
Widać, że głowa jest pusta...
Pusta!

Mowa trawa z prawa, mowa trawa z lewa,
Murawa się rozrasta kiedy się podlewa.
Mowa trawa z prawa, mowa trawa z lewa,
Murawa się rozrasta, ale ją olewam. (x2)


7. GIMLI

Czuję się, jakbym mówił do ściany.
We własnym domu jestem pokonany.
Wzrokiem uciekasz, w drzwiach się mijamy.
We własnym domu pokonany.

Złość milczeniem spływa po tobie.
Przesiąka nim powietrze, więdną kwiaty w ogrodzie.
Paruje i skrapla, osiada na ścianach.
Dom chłonie toksyny i jątrzy się rana
Obojętność boleśnie wbija nóż w serce
A ręce są jak obce i zaciskają pętle.

Wiem, że nie mam żadnych szans
Dlatego spróbuję jeszcze raz.
Spróbuję jeszcze raz.

Milczysz znów, nie odpowiadasz.
Nie wiem sam za co mnie karasz.
Przebacz mi, jestem jak trup.
Daj mi szansę, spróbujemy znów.

Dławią się nieśmiałe słowa pojednania w gardle.
W imadle pretensji zdeptane na dnie.
To co oschłe w głos drwi z tego co miłosne
A to, co dobre wydaje się słabe i żałosne.
Tyle miłości wyplutej wśród wyzwisk.
Co dzień deptanej przez nas w poszukiwaniu winnych.

Wiem, że nie mam żadnych szans.
Dlatego spróbuję jeszcze raz.
Spróbuję jeszcze raz.

Spróbuję jeszcze raz

Oooooooooo! (x2)

Jest tak duszno, otwieram okno, oddycham mocno.
I mroźne powietrze owiewa mi twarz.
Nie umiesz oddać siebie, to jak możesz dostać wszystko?
To wszystko tak blisko przy sobie masz.
Krzyczę głośno w noc, chyba nie mam szans.
Ale wiem, że mimo wszystko spróbuję jeszcze raz.

Krzyczę w noc, chyba nie mam szans.
Ale wiem, że mimo wszystko spróbuję jeszcze raz.

Spróbuję jeszcze raz. (x9)


8. RAUS

Odejdź stąd (x3)

Odejdź stąd - raus!

Raus! (x2)

Odejdź stąd! (x2)

Odejdź stąd, nie chcę cię tu, przepadnij
To moje serce, mój dom i mój chodnik
Znikaj, wyjdź, idź swoją drogą chamie
Ode mnie wara, stop, ani kroku dalej
Odejdź stąd, nie chce cię tu, przepadnij
W kajdany kłamstw nie zakujesz mojej prawdy
Znikaj, wyjdź, idź swoją drogą dalej
Ode mnie wara, stop, mnie nie dostaniesz!

Raus! (x2)

Odejdź stąd! (x2)

Zostaw mnie, oddal się bo mogę zranić
Ja nie chce w moim domu twoich agitacji
Precz stąd, weź to co twoje i znikaj
Nie będziesz tu krzyczał, tam jest ulica
Zostaw mnie, oddal się bo cię skrzywdzę
Krok w tył, nim przekroczysz granicę
Nie chcę nic od ciebie, krzyż na drogę
Moje jest moje, i nic tu po tobie

Raus! (x2)

Odejdź stąd! (x2)

Odejdź stąd, nie chcę cię tu, przepadnij
W kajdany kłamstw nie zakujesz mojej prawdy
Znikaj, wyjdź, idź swoją drogą chamie
Ode mnie wara, stop, ani kroku dalej

Miejsca nie zagrzejesz tutaj
Mam na ciebie broń tajemną
Twoja strzała jest zatruta
Ale tarcza jest nade mną

Zostaw mnie, oddal się bo cię skrzywdzę
Krok w tył, nim przekroczysz granicę
Nie chcę nic od ciebie, krzyż na drogę
Moje jest moje, i nic tu po tobie

Miejsca nie zagrzejesz tutaj
Mam na ciebie broń tajemną
Twoja strzała jest zatruta
Ale tarcza jest nade mną

Odejdź stąd (x3)

Odejdź stąd!

Raus!

Odejdź stąd!


9. TAJNE ZNAKI

Na na na na
Na na na na na na (x3)

Każdego dnia proszę o rękę
Coraz starsza, wyglądasz pięknie
Kody i klucze, tajemne hasła
Żeby pierwsza miłość nie zgasła

I love you
My name is mojżesz winnetou
I love you
My name is mojżesz winnetou
I love you
My name is mojżesz winnetou
I love you
Dobrze, niech to trwa...

Na na na na
Na na na na na na (x2)

Miłość ukryta w wełnianej czapce
Serce z keczapu na kanapce
Ukryte pin'y, szyfry, loginy
Tajne znaki dla tej jedynej

I love you
My name is mojżesz winnetou
I love you
My name is mojżesz winnetou
I love you
My name is mojżesz winnetou
I love you

Dobrze, niech to trwa, niech to trwa...

Lipstick na lustrze i kartka na lodówce
Zostawiasz rzuconą pidżamę na poduszce
Kiedy ja robię ci śniadanie do pracy
I dokładam w tajemnicy ciastko do kawy
I za ręce odprowadzić na przystanek
Tak, gorący pocałunek nad ranem
Wracam sam i widzę tajne znaki
Zostawiłaś mi na stole papieros do kawy

I love you
My name is mojżesz winnetou
I love you
My name is mojżesz winnetou
I love you
My name is mojżesz winnetou
I love you
Dobrze, niech to trwa, niech to trwa...

Na na na na
Na na na na na na (x2)

My name is mojżesz winnetou


10. FANATYCY

Na mojej ulicy fanatycy głośno krzyczą.
Otępiali ludzie boją się i milczą.
Na mojej ulicy dzieci bawią się w dojrzałość.
Traktują jak śmieci, piją, biją i ćpają!
Bo dorośli zdziecinnieli nic nie wiedzą, nic nie widzą.
Zaczadzeni agitacją, psycho-radiem, telewizją.
Ogłupiacze bawią nowy serial "m jak motłoch".
W mózgach "g jak gówno" zastępuje "m jak mądrość".

Niewinnego zabijają typy pobożne.
Ubogiego okradają typy wielmożne.
Czy miłość mam do wroga?
Czy jak trwoga to do boga?

Fanatycy na ulicy!
Chcą byś słuchał w milczeniu i nie ufał sumieniu.
Stapiając się z tłumem, wyrwał serce z rozumem.
Fanatycy! Fanatycy! Fanatycy na ulicy!

Zasłania normalność brudny sztandar fanatyka.
Fałszywa religijność, zakłamana polityka.
Relatywnie, sugestywnie, już nie ma tak, nie ma nie.
Wszystko jakby się rozmyło i jest jakby trochę źle.
Pokrętna logika socjotechniki i pr.
Idee z fajansu i hasła z masła.
Pierwsze kruszą się w palcach
Drugie zjełczeją do rana.
Głupota i tak śmierdzi, nawet wyperfumowana!

Niewinnego zabijają typy pobożne,
Ubogiego okradają typy wielmożne.
Czy miłość mam do wroga?
Czy jak trwoga to do boga?

Fanatycy na ulicy!
Chcą byś słuchał w milczeniu i nie ufał sumieniu.
Stapiając się z tłumem, wyrwał serce z rozumem.
Fanatycy na ulicy!
Chcą byś słuchał w milczeniu i nie ufał sumieniu.
Stapiając się z tłumem, wyrwał serce z rozumem.
Fanatycy! Fanatycy! Fanatycy na ulicy!

Boisz się odezwać i boisz się być sobą,
Napisali ci w gazecie, że myślenie jest chorobą,
Zasłania ci normalność brudny sztandar fanatyka,
Fałszywa religijność, zakłamana polityka!

Fanatycy na ulicy!
Chcą byś słuchał w milczeniu i nie ufał sumieniu.
Stapiając się z tłumem, wyrwał serce z rozumem.
Fanatycy na ulicy!
Chcą byś słuchał w milczeniu i nie ufał sumieniu.
Stapiając się z tłumem, wyrwał serce z rozumem.
Fanatycy! Fanatycy! Fanatycy na ulicy!


11. ROBAKI

Na królewskim tronie zasiada silniejsze,
Na ziemskim padole wygrywa piękniejsze.
Dłonie wypielęgnowane, wnętrza sparszywiałe,
Pod maską uśmiechu skrywają pogardę.

Ty i ty, królowie mas,
Pamiętajcie nas, kiedy przyjdzie na was czas.
Robaków jest więcej, trafisz w ich ręce,
Zjedzą twoje gnijące serce w podzięce.

Jestem robakiem i w proch się obrócę!
Nagi przyszedłem i nagi powrócę!
Zostało mi tylko przykazanie pierwsze,
Sprawiedliwość świata, robaki się depcze.

Robaki! Robaki, robaki! Robaki!

Prędzej czy później w swej sprawiedliwości,
Po równo wam i nam oddzielą mięso od kości,
Litości nie będzie, to samo nam pisane,
W równości gryźć ziemię, obok siebie, ramię w ramię.

Ty i ty, królowie mas,
Pamiętajcie nas, kiedy przyjdzie na was czas.
Robaków jest więcej, trafisz w ich ręce,
Zjedzą twoje gnijące serce w podzięce.

Gniew bezradnego, gorycz nienawiści,
Walczyłem i miałem zaciśnięte pięści.
Teraz, zamiast pięści, składam ręce do bitwy.
Nikt mnie nie pozbawi siły tej modlitwy.

Robaki! Robaki, robaki! Robaki!

Ty, ty, królowie mas,
Pamiętajcie nas, kiedy przyjdzie na was czas. (x2)


12. HYMN

Oooooo...
Wiara, siła, męstwo -
To nasze zwycięstwo! (x2)

Kiedy duch i serce jest silniejsze niż ciało
To ból wśród nieszczęść uczynił cię skałą.
Tylu już przegrało, zabiła ich słabość,
Ty wśród nich wyciągasz dłoń po wygraną.
W każdym moim zwycięstwie jest pot i krew poświęceń.
Chcę ubrudzić ręce, by wybudować szczęście,
Ubrudzić ręce, by wybudować szczęście.

Na ziemię powaleni, wstajemy, nie giniemy -
Ta krew już raz przelana, nie wyschnie wciąż i płynie!

Oooooo...
Wiara, siła, męstwo -
To nasze zwycięstwo! (x2)

Nie czas wątpić, gdy się wali
Silniejsza ma być wiara,
A przeciwności z bara rozwalać jak taran.
Trza spalać granice starań i przekraczać słabości ciała
W każdym moim zwycięstwie jest pot i krew poświęceń,
Chcę ubrudzić ręce, by wybudować szczęście,
Ubrudzić ręce, by wybudować szczęście...

Na ziemię powaleni, wstajemy, nie giniemy -
Ta krew już raz przelana, nie wyschnie wciąż i płynie!

Oooooo...
Wiara, siła, męstwo -
To nasze zwycięstwo! (x2)

Na ziemię powaleni, wstajemy, nie giniemy -
Ta krew już raz przelana, nie wyschnie wciąż i płynie!

Oooooo...
Na ziemię powaleni, wstajemy, nie giniemy...
Oooooo…


13. GDZIE TY JESTEŚ?

Napiszę list otwarty do prezesa drogi mlecznej.
Czy może widział się z tym, co obiecał nam życie wieczne?
Zarząd nic o tym nie wie, rada nadzorcza milczy.
To skąd prosty człowiek ma wiedzieć, czy może na końcu na coś liczyć? (x2)

Pustka. Strach. Samotność. Dragi.
Przemoc. Śmierć. Człowiek nagi.
Ogień. Łzy. Pieniądze. Ropa.
Władza. Wpływy. Bieda. Pokarm.
Krew. Gniew. Bunt. Ból.
Walka. Dni. Cisza z chmur.
Miłość. Wiara. Piękno. Usta.
Zdrada. Strach. Samotność. Pustka.

A co z życiem doczesnym,
Czy jest tam ktoś od tego?
No, bo ja jako pierwszy chciałbym, żeby sypnął mi manną z nieba.
Otworzył fundusz zapomogowy pod nazwą: "bóg człowiekowi".
Kościołów jest już dość niech w siedem dni dom mi stworzy. (x2)

Zaduch. Zwątpienie. Bezsens. Słabość.
Czas. Pełne goryczy osowiałe ciało. On ma dość.
Dół. Pretensje. Kęs nie do przełknięcia.
Stres. Depresja. Nawet, gdy śpisz w ciepła objęciach.
Niemoc. Przemoc. Na noc klin nasenny.
Podróż w głąb, gdzie pali się żar gehenny.
Winy własne. Cudze są we mnie.
Gdzie jesteś?
Szukałem pod kamieniem. W połamanym drewnie.

Napisze list otwarty do prezesa drogi mlecznej.
Czy może widział się z tym, co obiecał nam życie wieczne?
Zarząd nic o tym nie wie, rada nadzorcza milczy.
To skąd prosty człowiek ma wiedzieć, czy może na końcu na coś liczyć? (x2)

teksty dodane przez czeski21 - Edytuj teksty